Sugar Apple Fairy Tale – odcinek 1

Mama tłumaczy małej Ann, że zniewolonym przez ludzkość 500 lat temu wróżkom należy się szacunek, szczególnie ze strony cukierników, takich jak ona, którzy korzystają z odkrycia, jakiego dokonały te magiczne stworzenia, czyli właśnie cukru – a konkretniej, srebrnego cukru ze słodkich jabłek (że fruktozy?). Wiele lat później, już po śmierci rodzicielki, piętnastoletnia Ann wyjeżdża na konkurs cukierniczy do odległego miasta. Po drodze zatrzymuje się jednak, by kupić bojową wróżkę, która ochroniłaby ją podczas podróży. Pada na smukłego (to za mało powiedziane) bishounena o imieniu Shall Fen Shall.

Z odcinka dowiadujemy się, jak źle traktowane są wróżki, bite i wykorzystywane do pracy, a pewnie nie tylko do tego, skoro można kupić wróżkę-towarzyszkę. Stworzenia te są w różnych rozmiarach, od takich, jak Dzwoneczek, po takie rozmiarów ludzkich. Wystarczy wyrwać im jedno skrzydło i trzymać je przy sobie, aby musiały spełniać wszystkie żądania człowieka, choć złapanie takiej może być trudne, szczególnie jeśli jest to… odmiana wojownicza. Na przykład ta, którą kupiła bohaterka, przed złapaniem zabiła wszystkich, którzy na nią polowali.

Już pomyślałam, że zaczyna się ciekawie, kiedy panienka powiedziała, że wierzy w pokojowe współistnienie ludzi i wróżek, po dotarciu do celu odda Shallowi skrzydło, a w ogóle to chciałaby się ze swoim nowym nabytkiem zaprzyjaźnić. Pan zaś stwierdził, nachylając się nad nią i biorąc ją pod brodę, że chciał, aby go kupiła, bo wydawała się najgłupsza z tych, których do tej pory widział. W tym momencie zrozumiałam, co oglądam…

Oto specyficzne przedstawienie pewnego fetyszu dla pań, próbujące chyba wyrównać szanse. Kiedy bowiem pani jest zrównywana przez pana ze szmatą do podłogi i poniżana, to zwykle nie jest w pozycji, aby cokolwiek z tym zrobić – tutaj załatwili to tak, że z pana zrobili niewolnika pani i jest dobrze, można jechać dalej z tą patologią.

Tak naprawdę mam nadzieję, że się mylę i seria pójdzie w jakimś innym kierunku, ale kolejne teksty bohaterki pokazują, że nawet jeśli, to i tak mądrzejsze nie będzie… Przynajmniej jest na co patrzeć – projekty postaci i kolory są prześliczne, pan powiewa i błyszczy, a animacja podczas piosenki końcowej zapowiada pojawienie się kolejnych przystojnych osobników. Z zachwytu wybijają tylko niestandardowe odbarwienia na czubkach głowy, w przypadku których wybór koloru jest czasami zastanawiający (blondyn z błękitnym odbarwieniem). Pastelowe tła są proste, ale także ładne, zachęcające do zatrzymania obrazu i wpatrzenia się w niego.

Leave a comment for: "Sugar Apple Fairy Tale – odcinek 1"