Jijou o Shiranai Tenkousei ga Guigui Kuru – odcinki 1-2

Nishimura w szkole nazywana jest bogiem śmierci, unikana i wyśmiewana. Cała szkoła na oczach wszystkich zrobiła sobie z niej ofiarę i żaden dorosły niczego nie widzi. Nie zauważa tego również nowo przeniesiony do klasy dziewczynki uczeń – Takada. A raczej zauważa, tylko opacznie wszystko interpretuje, stwierdzając, że „bóg śmierci” to super przydomek, a moc odstraszania innych jest zaczepista. Takada jest zachwycony nową koleżanką, której natychmiast narzuca się ze swoją osobą, mimo jej ostrzeżeń, że będzie tego żałował, bo inni uznają, że go przeklęła. Okazuje się jednak, że umiejętność rzucania klątw również jest według Takady czymś absolutnie genialnym, a chłopiec na tym etapie jest już w euforii, że znalazł taką wspaniałą koleżankę.

Poza główną parą trochę czasu ekranowego dostaje trójka dręczycieli, którzy próbują odciągnąć Takadę od Nishimury, ale bezskutecznie, bo dla chłopca Nishimura jest na samym szczycie bycia „cool”, a każde jej obgadywanie odbiera opacznie – oczywiście na korzyść dziewczynki. Jest jeszcze Hino, również dziwne stworzenie uwielbiające podkoszulki bez rękawów i duchy, bardzo naturalnie dołączone jako kumpel do głównych bohaterów. Na razie całkiem w tle pyszczy jeszcze Kasahara, ewidentnie za często zerkająca w stronę Takady. W drugim odcinku zaś pojawia się siostra chłopca, z wyglądu gimnazjalistka, która natychmiast zapałała sympatią do Nishimury, a jej hobby to oglądanie scenek rodzajowych z nią i bratem.

Postaci poboczne są w porządku. Nishimura jest w porządku, acz ciągłe pokazywanie, jak się czerwieni od słów Takady zaczęło mnie już nużyć. Co do Takady… To jest to tylko narzędzie autorów, zachowujące się zawsze tak samo, tak samo zachwycone Nishimurą, wszystkim co robi Nishimura, wszystkim, co inni mówią, że robi Nishimura, wszystkim, czego dotknie Nishimura, że bym mu tę miotłę, której używała Nishimura i która go tak zachwyca, wepchnęła, nie powiem, gdzie. Jego postępowanie jest wyolbrzymione do granic możliwości, w sposób trudny do zniesienia dla widza. Niekiedy jego pytania wyglądają tak, jakby zadawała je osoba inteligentna, tylko udająca głupią, żeby pobudzić kogoś do samodzielnego myślenia albo obnażyć bezsensowność czyjejś wypowiedzi, ale to tylko złudzenie – nic innego nie wskazuje, żeby Takada miał głębszy charakter i był czymś więcej, niż schematem mającym wywoływać pewne reakcje w reszcie postaci, głównie Nishimurze oraz pokazać, jak głupie jest znęcanie się nad innymi.

Czuję się, jakbym obejrzała coś z jakiegoś projektu do walki z przemocą psychiczną w szkole. Każde przykre zachowanie względem Nishimury jest nieświadomie kontrowane wniebowzięciem Takady i – abstrahując od jego boleśnie przewidywalnego zachowania – jednak robi swoje, pokazując, że bycie innym jest fajne, a wyśmiewanie się z tego niedorzeczne i źle wyglądające. Mimo tego przerosło mnie to anime (bo ja go przerosnąć nie mogłam, nadal przecież lubię utwory dla dzieci!), skupiając się za bardzo na jednym schemacie zachowania postaci, czyli: ktoś źle mówi o Nishimurze, Takada się zachwyca „mocami” koleżanki, dziewczynka się rumieni po cebulki włosów. Ileż można? Całe szczęście, że są postaci poboczne, które wnoszą nieco świeżości w ten powtarzalny gag-niegag. Dlaczego „niegag”? Bo mimo że to komedia, to – jak już pisałam wyżej – temat znęcania się nad Nishimurą i jej odrzucenia przez innych nie jest potraktowany tak całkiem lekko, więc i w scenach „naprawiania” sytuacji przez Takadę wybrzmiewa krytyka wobec takiego zachowania.

Projekty postaci są charakterystyczne, ale proste, zaś tła zwyczajnie biedne. Nie ma nawet na czym oka zawiesić w momencie, kiedy postaci na ekranie nudzą. Styl jest ciekawy, ale to wszystko. Muzyka prawie nie istnieje poza momentami, w których wspiera humor, choć to w większości są raczej dźwięki tła niż utwory… Opening i ending na pierwszy rzut oka nie pasują do klimatu anime. Ten pierwszy dlatego, że w części jest zobrazowaniem wyobrażeń Takady, a on żyje w całkiem innym świecie, niż ten, w którym dzieje się historia, a drugi jest bardzo poważny i skupia się na trudnej sytuacji Nishimury. Jako ciekawostkę dodam, że tatę głównej bohaterki gra Jun Fukuyama – o jakżem się zdziwiła, jak go usłyszałam (jest go maluteńko).

Leave a comment for: "Jijou o Shiranai Tenkousei ga Guigui Kuru – odcinki 1-2"