Kawaisugi Crisis – odcinek 1

Liza Luna, kosmitka z odległego Cesarstwa Azatoth, bez mrugnięcia okiem decyduje o zgładzeniu wszystkich form życia na Ziemi. Od pomysłu odwodzi ją współpracownik, Amato Roy, sugerując że być może są na naszej planecie rzeczy wartościowe. Ostatecznie nawet zacofana cywilizacja ma jakąś kulturę, historię itp. Ponieważ Liza jest naukowcem, postanawia odwiedzić planetę przed podjęciem ostatecznej decyzji – poszukując miejsca, gdzie mogłaby sprawdzić kulinarne dokonania Ziemian, trafia do kociej kawiarni… Resztę odcinka zajmują wzdechy, piski i omdlenia Lizy, która (jak się okazuje) jest wielką miłośniczką wszystkiego, co słodkie i urocze. Toteż stado kotów z kawiarni z miejsca skrada jej serce, a to przecież nie jedyne słodkie stworzenia, zamieszkujące naszą planetę. W kolejce już czekają psy, chomiki, króliczki, jeże, pandy, papugi i całe mnóstwo innych… Przewodnikami Lizy po świecie ziemskiej fauny, zostają pracownicy kawiarni: Seiji i Kasumi. Co więcej, pod koniec odcinka Luna przypadkowo zostaje właścicielką pięknego, czarnego kota! I jak tu w ogóle wrócić na statek, już nie mówiąc o zniszczeniu planety?!

Wydaje mi się, że opis brzmi lepiej niż wygląda samo anime. Chociaż sama jestem kociarą i rozumiem zachwyt bohaterki, irytowała mnie cały odcinek. Jej wyolbrzymione do granic możliwości reakcje bawiły dosłownie przez chwilę – każde kolejne omdlenie czy pisk, wzbudzały już tylko zażenowanie. Tym bardziej, że Liza jest naukowcem i jako taki, powinna wykazać się nieco większym opanowaniem. Trudno mówić o fabule w pierwszym odcinku, był to raczej zlepek humorystycznych scenek i ciekawostek na temat zwierząt. W sumie, nic specjalnego. W sensie, jesteśmy na etapie, kiedy bohaterka, która uwielbia słodkie stworzenia, boi się nawet dotknąć kota i mdleje gdy ten domaga się uwagi w sposób typowo koci.

Na dodatek całość jest koszmarnie brzydka – no dobrze, koty są fajne, ale cała reszta to prawdziwy popis lazy animation i krzywej grafiki. Nie sądzę, żeby wizualnie miało się coś zmienić, chyba że na gorsze. Seria ma za to sympatyczną czołówkę z niezłą animacją i utrzymany w podobnym tonie ending. Chciałabym napisać coś więcej, ale odcinek był „ubogi” w zawartość, twórcy uparli się na jeden żart i powtarzali go do znudzenia, o wiele za dużo czasu poświęcając bohaterce. Myślę, że serii wyszłoby na dobre skupienie się jednak na kotach…

Leave a comment for: "Kawaisugi Crisis – odcinek 1"