Rokudou no Onna-tachi – odcinek 1

Tousuke Rokudo jest prześladowany w szkole przez chuliganów, a przoduje w tym niejaki Iinuma, wraz ze swoim kumplem Takeru i dziewczyną – Tsubaki. Na szczęście bohater ma też swoich przyjaciół, niejakiego Masaru Hinomoto – ksywka Pułkownik oraz Koutę Kijimę – ksywka Szef. Na tym jednak pozytywy się kończą, bowiem cała trójka plasuje się na dnie hierarchii i jest przy każdej okazji dręczona przez silniejszych zabijaków.

Po lekcjach wspólnie postanawiają się rozerwać u Rokudo, żeby podnieść się na duchu i tamże bohater zastaje przesyłkę od swojego zmarłego dziadka. W przesyłce znajduje się zwój, a Rokudo sobie przypomina, że jak był mały, to dziadek coś o tym zwoju mówił. Wie też, że w rodzinie jest jakiś rodzinny skarb przekazywany z pokolenia na pokolenia, jakiś magiczny zwój z zaklęciem mającym chronić przed demonami. Dodając dwa do dwóch, używa zwoju i na jego czole pojawia się magiczny znak. Ani chybi ochrona przed łobuzami.

 

Pierwsza próba następuje, gdy w drodze do szkoły zaczepiają go chuligani chcący kasy. Rokudo próbuje się postawić, ale niestety obrywa… W szkole próbuje się postawić Iinumie, ale też źle na tym wychodzi, dopóki nie interweniuje Tsubaki. Co dziwniejsze, Tsubaki potem przeprasza go za to, że go źle traktowała wcześniej. Przypieczętowaniem dziwnych wydarzeń jest chwila, gdy Rokudo wraca z przyjaciółmi do domu, i Pułkownik mu uświadamia, że zwracają na niego uwagę dziewczyny. Problem polega na tym, że są to tylko te „złe dziewczyny”. Ukoronowaniem wydarzeń jest moment, gdy bohater wpada z rozpędem na postawną blondynkę, która zamiast zrobić z nim to, co wcześniej zrobiła z grupką chuliganów, wpatruje się w niego jak w obrazek…

 

 

Cóż, generalnie wychodzi na to, że bohater nie zyskał mocy ochrony przed łobuzami, tylko robienia wrażenia na „złych dziewczynach”, czym wkurza szkolną chuliganerię, z którą oczywiście musi się zmierzyć i w końcu zacząć podejmować jakieś działania inne niż ucieczka. Ale więcej o tym w następnym odcinku – a przynajmniej tak wynika ze scen pokazanych w openingu.

Graficznie seria może się spodobać osobom, które są przyzwyczajone do bardziej wyrazistej kreski, stylizowanej na starsze produkcje shounen – prosta, zdecydowana, miejscami prawie karykaturalna, oraz dosłowna, bo jak bohatera obijają, to jest pokazane z duża dokładnością. Nie oszukujmy się jednak, tytułowi temu raczej będzie bliżej do szkolnej haremówki niż do serii o ratowaniu świata/odkrywaniu siebie – w końcu na bohatera zaczęły lecieć wszystkie okoliczne dziewczyny – a że okoliczne są głównie „złe”… cóż, one też „mają udka do podziwiania”. W sumie te „udka” to chyba będzie powracający żarcik motywujący bohatera i jego przyjaciół do stawiania się chuliganerii – „spokojne życie szkolne” też, ale jednak jak sugerują twórcy, najwidoczniej są priorytety. Wprawdzie obserwowanie, czy Ranna (ta blondynka) pod wpływem Rokudo wyjdzie z trybu morderczego, może być interesujące, ale na razie przy każdej próbie porozumienia się mijają się o lata świetlne, a oglądanie, jak bohater co i rusz dostaje tylko za to, że istnieje, szybko może się zrobić nużące, bo niesmaczne, a raczej ponure, już jest.

Leave a comment for: "Rokudou no Onna-tachi – odcinek 1"