Skip to Loafer – odcinek 1

Mitsumi Iwakura właśnie rozpoczyna naukę w liceum i to nie byle gdzie, bo w Tokio. Przeniosła się tam z małego miasteczka z Ishikawy, zostawiając rodzinę i najlepszą przyjaciółkę, Fumi. Pełna zapału, snująca wielkie plany na przyszłość, ochoczo wstępuje w nowy, znacznie większy niż dotychczas świat, i… praktycznie od razu zderza się z rzeczywistością. Choć sądzi, że do wszystkiego właściwie się przygotowała, już pierwszego dnia szkoły gubi się na stacji. Z opresji ratuje ją Sousuke Shima, który również jest spóźniony na rozpoczęcie roku, acz, w przeciwieństwie do Mitsumi, za bardzo się tym nie przejmuje. Razem ledwo zdążają na przemówienie Iwakury. Jako przedstawicielka pierwszoroczniaków dziewczyna wstępuje na scenę i znów ogarnia ją popłoch – zapomniała kartki z przemową! Na szczęście, jak w transie, wygłasza ją z pamięci. I gdy już wydaje się, że nic więcej nie popsuje tego wielkiego dnia, stres, brak jedzenia i inne dają o sobie znać w postaci soczystego pawia. Jeszcze gdyby pobrudziła ścianę, a nie nowiutkie ubrania wychowawczyni swojej klasy…

Początek niezbyt udany, ale dalej będzie tylko dobrze, prawda? Cóż, po akcji z wymiotowaniem koledzy niezbyt mają ochotę zapoznawać się z Iwakurą. Na pomoc ponownie przychodzi Sousuke – okazuje się być w tej samej klasie co Mitsumi, ba, z miejsca prosi, by zostali przyjaciółmi i wymienia się z nią telefonami. Bohaterka widzi w nim swojego wybawcę (a dokładnie kaczą mamę, a siebie jako bezbronne kaczątko), Shima z kolei wyraźnie ciepło myśli o nowej znajomej. Wieczorem, aby nie popełnić więcej błędów, Mitsumi ćwiczy przedstawianie się przed klasą. Zarwanie nocy powoduje, że jedynie długa wizyta w łazience i dobry napój pobudzający może uratować kolejny dzień przed katastrofą.

Po znakomitym Buddy Daddies z zeszłego sezonu i wcześniejszych równie udanych (sądząc po opiniach innych, bo sama nie widziałam) Akiba Maid Sensou i Paripi Koumei oczekiwania wobec kolejnej serii P.A. Works były bardzo duże. Po pierwszym odcinku stwierdzam, że jest dobrze. A nawet bardzo dobrze! Ogląda się toto przyjemnie, wstęp ma dobre tempo, parę razy też na mojej twarzy pojawił się szerszy uśmiech (bo ogólnego banana miałam przez cały czas seansu) czy nawet parsknęłam śmiechem. Główną robotę jednak robią bohaterowie. Mitsumi to ciekawa protagonistka, pełna ambicji i wiary, że czeka ją świetne życie w wielkim mieście i znakomita przyszłość. Szybko jej idealne wyobrażenia zostają zburzone, gdy doświadcza różnych wpadek i to zaledwie jednego dnia. Twórcom na szczęście udaje się uniknąć przedstawienia Iwakury jako „chodzącego nieszczęścia”, które przewraca się o własne nogi – kolejne „żenujące” momenty wypadają naturalnie. Z chęcią będę śledzić jej losy w nowej szkole. Jeszcze zaś bardziej mam ochotę patrzeć na Sousuke. Jest absolutnie przekochanym chłopakiem i nie dziwię się, że Mitsumi się nim zachwyciła. I ponownie, twórcy nie popadli w przesadę, ani w jedną, ani w drugą stronę – Shima, choć sympatyczny i wiecznie pogodny, nie prezentuje się nijako, do tego jego luz i lekko nonszalanckie podejście do życia nie przekraczają niebezpiecznego poziomu, poza którym ta postać mogłaby być odpychająca. Bohaterowie świetnie wyglądają razem, już czuć między nimi fajną chemię. Poboczne postaci na razie tylko mignęły, na ich poznanie przyjdzie czas.

Od strony technicznej również trudno mi się do czegokolwiek przyczepić. Grafika jest miła dla oka, kolorki przyjemne, projekty postaci niewyróżniające się, ale ładne. Animacyjnie jest kilka naprawdę porządnych momentów – świetna jest chociażby sekwencja ujęć uczniów szykujących się do szkoły. Niby pozornie nic wielkiego, a przyciągnęło wzrok. Przede wszystkim jednak polecam obejrzeć opening, gdzie zaprezentowano przeuroczy taniec Mitsumi i Sousuke. Naturalność i swoboda między bohaterami mnie zachwyciła i liczę, że i w samym anime relacja między tą dwójką będzie stopniowo się rozwijać.

To chyba będzie mój chłopak sezonu…

 

Leave a comment for: "Skip to Loafer – odcinek 1"