Tengoku Daimakyou – odcinek 2

Maru i Kiruko wbrew woli właścicielki przybytku, w którym odbywali nocleg, rozprawiają się z grasującym w okolicy hiruko. Następnie wyruszają do miejsca zwanego „pomidorowym niebem” z nadzieją, że jest ono tym, którego szuka Maru – jak zdradza, w tym miejscu ma przebywać osoba podobna do niego, której ma podać jakiś niezidentyfikowany specyfik. Nie znajdują tam tego, czego oczekiwali, natomiast natrafiają na wskazówkę, która wyznacza dalszy cel podróży.

Nowy odcinek to znowu pokaz możliwości ekipy, która zebrała się przy tej produkcji. Odpowiadający za scenorys Itsuki Tsuchigami i wykorzystujący go Kai Shibata świetnie radzą sobie ze scenami akcji, nie bojąc się przy okazji korzystać z zagrywek raczej niestandardowych, w najmniej oczekiwanym momencie na przykład zmieniając proporcję ekranu na takie przypominające CinemaScope. Zmniejszając przestrzeń, Tsuchigami nasyca scenę poczuciem niepokoju, a dając bohaterom do użytku latarki, których światło jako jedyne nakierowuje widza, gdzie postaci właściwie się znajdują, pozwala z jeszcze większym napięciem czekać na atak czyhającego potwora.

Dalej następuje prawdopodobnie najlepsza sekwencja odcinka, to jest krótka scena ucieczki przed hiruko, animowana przez samego Tsuchigamiego, który nie trzyma się w ogóle projektów postaci. Genialnych animatorów na pokładzie zresztą i tym razem jest sporo – ponownie pojawia się Hidehiko Sawada, w odcinku brali udział także między innymi Keisuke Kobayashi, Hironori Tanaka, Tooru Iwazawa, MYOUN, Ren Onodera czy Weilin Zhang.

Przy tym ostatnim chciałbym się na chwilę zatrzymać, bo odpowiadał on także za reżyserię debiutującego w tym tygodniu openingu, który stylistyką odbiega zupełnie od serii i jest pokazem siły animacji jako medium, świetnie się jednocześnie zgrywając z towarzyszącą sekwencji piosenką.

A skoro już o muzyce mowa, to wypadałoby wspomnieć o soundtracku Kensuke Ushio. Świat Tengoku Daimakyou jest niezwykle niebezpieczny i pełen tajemnic, a elektroniczna brzmienia, wśród których górują różnego rodzaju ambienty, świetnie oddają jego niepokojącą naturę. Tam z kolei, gdzie muzyka musi przyspieszyć, znajdą się nieco bardziej wartkie rytmy. Nie znalazłem jeszcze w ścieżce dźwiękowej niczego, do czego z czasem chętnie bym wracał, ale zdecydowanie spełnia ona swoje zadanie.

Drugi odcinek to wciąż fantastyczne widowisko, które przy okazji kreśli częściowo obraz świata przedstawionego – bohaterowie poruszają się w pewnym momencie po niemal zatopionym mieście, co nasuwa pytanie, co właściwie za katastrofa mogła mieć tam miejsce. W międzyczasie w placówce otoczonej murami uczniowie wydają się mieć coraz więcej wątpliwości co do swojej sytuacji. Jedynym problemem, który dostrzegam na tę chwilę, może być tempo – Maru i Kiruko w przeciągu tylko tych czterdziestu kilku minut poruszali się po Tokio, opuścili je, a teraz znowu do niego wracają, nie pozostając w żadnym z miejsc zbyt długo. Teraz, gdy nie ma to jeszcze wielkiego znaczenia, to jednak absolutnie nie przeszkadza. Oby tylko na późniejszym etapie nie spieszono się zbytnio z ważnymi dla historii punktami.

Leave a comment for: "Tengoku Daimakyou – odcinek 2"