Tensei Kizoku no Isekai Boukenroku – odcinek 3

Niepostrzeżenie (tj. pomiędzy odcinkiem drugim a trzecim) mijają dwa lata i Cain wraz z rodziną wyrusza do stolicy, gdzie jego starsza siostra ma rozpocząć naukę w szkole, on zaś zadebiutować w towarzystwie. Tygodniowa podróż powozem jest z jednej strony monotonna, a z drugiej ryzykowna, ponieważ w każdej chwili należy się spodziewać ataku potworów. No chyba że ktoś, tak jak Cain, potrafi wyczuć zagrożenie z odległości trzech kilometrów i oszacować, że oto jakaś inna grupa podróżnych została napadnięta przez lokalną paskudę, czyli w tym przypadku orki. Ojciec Caina wysyła przodem żołnierzy, którzy galopują, co koń wyskoczy, ale Cain tymczasem ma takie statystyki, że może być tam szybciej na piechotę. W ten sposób w pojedynkę bohatersko ratuje powóz…

…Którym podróżują dwie szlachetnie urodzone damy, czyli Silk – córka diuka Santany oraz Telessa – najprawdziwsza królewna. Obie panienki, przy okazji najlepsze przyjaciółki, uczepiają się Caina jak rzepy psiego ogona i nie zamierzają wypuścić go z rąk aż do końca podróży (zasłaniając się tym, że tylko przy nim czują się bezpieczne). Na końcu podróży czeka więc Caina zamiast odpoczynku – audiencja u króla, który pasuje go na barona i przydziela mu własną posiadłość. Już samo to jest niesłychanym zaszczytem dla dziesięciolatka, ale król myśli perspektywicznie. Jest gotów ryzykować niezadowolenie arystokracji, byle zatrzymać obdarzonego tak niezwykłymi zdolnościami magicznymi i bojowymi młodzieńca w swoim kraju. Myślicie, że to wystarczy na jeden odcinek? Ależ skąd: zaraz potem, na prywatnej części audiencji, król i diuk Santana składają bohaterowi propozycję nie do odrzucenia. Mianowicie – nie domyślilibyście się – ma zostać ich zięciem. Tak, obu. Tak, Silk i Telessa aż piszczą z zachwytu. Tak, to ten rodzaj serii.

Podobnie jak dwa wcześniejsze, także ten odcinek upłynął pod znakiem nudy i lania wody. Bohater jest tak przepakowany, że krótka walka z orkami nie miała stanowić dla niego najmniejszego choćby wyzwania czy zagrożenia. Przez większość odcinka patrzymy więc, jak do Caina kleją się dwie piszczące panienki. I to nawet nie chodzi o to, jak bardzo oklepany jest to motyw i jak leniwie przydzielono bohaterowi pierwsze haremetki. Po prostu nie ma w tym cienia pomysłu. Silk i Telessa istnieją wyłącznie po to, żeby piać z zachwytu nad Cainem i czynią to w sposób, który robi się powtarzalny po dosłownie kilku minutach. Audiencja u króla (obie części) da się sprowadzić do powtarzania widzowi, że Cain ma niesamowite moce i jest bardzo niezwykły. Bo może jeszcze tego nie zauważyliśmy. Niestety, muszę wydać werdykt negatywny. Nawet w kategorii rozrywkowego isekaja do obejrzenia i zapomnienia, ta seria nie sprawdza się zupełnie z powodu swojej nijakości i monotonii. Cały czas można odnieść wrażenie, że teraz, za chwilę, zacznie się dziać coś ciekawszego – ale po trzech odcinkach straciłam na to nadzieję.

Leave a comment for: "Tensei Kizoku no Isekai Boukenroku – odcinek 3"