Yamada-kun to Lv999 no Koi wo Suru – odcinek 1

Z Akane właśnie zrywa chłopak, który wciągnął ją do wspólnego grania w grę online, Forest of Savior. Na dodatek jeszcze prosi o oddanie pożyczonego ekwipunku z gry, a najlepsza przyjaciółka się nabija, że straciła go dla dziewczyny, którą poznał w tejże grze. Bohaterka zatem postanawia wyładować irytację, piorąc w grze stworki, i przypadkiem napotyka osobnika z gildii – niejakiego Yamadę, przy czym powiedzieć, że małomównego, to nadużycie. Na czacie pisze on półsłówkami, z kilkuminutowym opóźnieniem, chce tylko zdobyć bardzo rzadki przedmiot z gry i nie jest zainteresowany wcale historią Akane.

Po wylaniu frustracji na bogu ducha winnego osobnika Akane postanawia wziąć udział w evencie okołogrowym, głównie z zamiarem odstrzelenia się i pokazania byłemu, co stracił. Nie wszystko idzie jednak po jej myśli, bowiem Takuma (eks) pojawia się ze swoją dziewczyną, a Akane z rozpędu wywraca się o nieznajomego gościa, który wprawdzie jej pomaga, ale wydaje się całkowicie niewzruszony i niezainteresowany. Tak, łatwo się można domyślić, to wcześniej spotkany przez nią w grze Yamada, który okazuje się w rzeczywistości równie niekomunikatywny, ale jest też sławnym pro-gamerem, i łatwo daje się przekupić, by poudawać jej chłopaka przed Takumą… A potem mamy cały kawałek głównie jednostronnej rozmowy nad kuflem piwa, z ustalaniem, jakie są priorytety życiowe Yamady, scenką z plasterkiem i dosyć nieoczekiwanym dla bohaterki zakończeniem odcinka.

Oprawa graficzne jest bardzo, ale to bardzo pastelowa, z latającymi serduszkami i kwiatkami, jak to w szojcach bywa, kreska czysta, postacie rozpoznawalne, a bohaterka połowę czasu spędza jako SD-czek, albo w okolicach. Animacja na razie jest płynna, łącznie ze spływającymi włosami, czy snującym się tłumem, ale nie ma za wielkiego pola do popisu, jeśli co jakiś czas zastępuje je latająca roślinność.

Akane nie budzi na razie mojej nadmiernej irytacji, choć narzucanie się obcemu facetowi ze swoimi przeżyciami jest jednak dla mnie nie na miejscu. Z drugiej strony, jak się ma mało wspierającą przyjaciółkę, to nawet taki Yamada się nada. Z trzeciej strony, jak wiem, że to jest na podstawie mangi shoujo, ale jednak mogłaby zostawić gościa w spokoju, a nie boleć nad tym, że jego uroda się marnuje, bo nie jest zainteresowany dziewczynami. Z czwartej z kolei, sam Yamada mógł się odwrócić na pięcie i sobie pójść, więc… Ech, jak zwykle, chyba się odzwyczaiłam od logiki szojców, bo wiadomo, że teraz Akane będzie próbowała zastosować klina na eksa, i jej wybór padł na Yamadę. Pytanie, czy będzie to traktowała jako wyzwanie „na złość byłemu”, czy może bardziej personalnie  – bo jeśli to pierwsze to jakoś taki niesmak się budzić będzie.

Leave a comment for: "Yamada-kun to Lv999 no Koi wo Suru – odcinek 1"