Yuusha ga Shinda! – odcinek 2

Czy wiedzieliście, że rzepa to istna bomba witaminowa, zawierająca witaminy z grupy B, C oraz K? Jej uprawa to z pewnością pożyteczne zajęcie, tym większy żal, że protagonista zamiast pracować w zawodzie marnuje czas. Niestety, rzepy nie pojawiają się już w ogóle, nawet tyłówki z nimi nie było. Kobiece cycki i gołe nogi występują natomiast niezwykle intensywnie. Ekspertem nie jestem, ale zdają się przy tym brzydkie, podobnie jak reszta tej serii.

Jest też fabuła, choć można i warto o niej zapomnieć. Zaczyna się od tego, że Touka zakrada się w nocy do dziewczyn odzyskać medalion, który więzi go w ciele herosa, zamiast tego jednak ulega „rozproszeniu” i zakłada śpiącej Yunie podwiązki. Ma ona najwyraźniej bardzo twardy sen. Zmywając się stamtąd dowiaduje się, że Kyle chce go zabić. Co też zrobi z tą wiedzą… (Nic.) Przypomnijmy, że bohaterowie poprzednim razem zostali zatrudnieni do ubicia demonów pod miastem. Ruszyli więc, ale miejscu okazało się, że jest  problem – jest ich za dużo. Touka wpadł więc na idiotyczny pomysł, żeby uciec przed nimi do ich własnego zamku. W środku nie zaskakując nikogo czekały kolejne, natomiast te na zewnątrz, echem, do końca odcinka nie podjęły żadnej próby dostania się z powrotem do środka. Ciekawe.

Dużo większe znaczenie dla scenarzystów niż to wszystko miało, że w trakcie potyczki demon rozpuścił kwasem ubranie Yuny, gdyż, cytując go, „lubi gołe babki”. Ciekawe czy lubi rzepę. Niestety nie dowiadujemy się, gdyż wkrótce ginie. Żal niezmiernie, był najbardziej pełnowymiarową postacią w tej serii. Przez resztę odcinka Yuna paraduje w bikini, bo Touma nosił przy sobie zapasowe. (Nasuwają się tu pewne pytania, ale nie idźmy w tę stronę.) W negliżu zaczyna za to paradować Kyle, który również obrywa ciucho-kwasem. Gorzej, okazuje się, że jest nikczemny. W byciu nikczemnym samo w sobie nie ma niczego złego, ale wzbudza skłonność do głupich i nudnych monologów, co następuje. Po monologu przez resztę odcinka stara się zabić Toukę, co akurat popieram.

Z jakiejkolwiek śladowo znaczącej treści to tutaj tyle, z różnorakich „atrakcji” mogę napomknąć o Touce zdradzającym, że chce trzymać Anri w pobliżu, gdyż kiedy podrośnie może też będzie miała dorodne cycki jak Yuna. Ta jest tym wyrazem „przywiązania” zachwycona, gdyż jest niespełna rozumu (jak i scenarzysta).

Lista moich życzeń względem odcinka trzeciego jest krótka: niech wszyscy zginą i seria się skończy przedwcześnie. Niestety to nierealistyczne, ale marzyć można. Patrząc na sprawę przez pryzmat tego, co osiągnąć można, skoro muszą być cycki, to niech chociaż będą z różnych źródeł, nie tylko melony idiotki Yuny. Jakby postać kobieca w nie wyposażona miała trzy sprawne to już w ogóle… ale nie, zapędzam się, nie ma szans.

Leave a comment for: "Yuusha ga Shinda! – odcinek 2"