Dekiru Neko wa Kyou mo Yuuutsu – odcinek 3

Szczerze mówiąc, o ile odcinek pierwszy wydał mi się potwornie monotonny, o tyle odcinek drugi zdołał mnie przekonać do sięgnięcia po ciąg dalszy. Miałam nadzieję, że tytułowy uzdolniony kot zostanie wpisany w jakiś szerszy kontekst, a fabuła zacznie uwzględniać udział dodatkowych aktorów, wprowadzających choćby odrobinę życia. Niestety, to może w odcinku czwartym, ten bowiem składał się z powtarzalnej rutyny codziennego dnia Yukichiego i Saku.

Na początek Saku podejmuje desperacką decyzję o tym, że powinna się nauczyć gotować (w dużej mierze zmotywowana zachwytami kolegów, przypisujących jej autorstwo prześlicznych bento i pysznych ciasteczek). Jak się okazuje, przyrządzenie dania polegające na wbiciu surowego jajka na (przygotowany już dla niej) ryż i doprawienie sosem sojowym i szczypiorkiem przekracza jej możliwości… Szczerze mówiąc, zirytował mnie ten epizod bardziej niż rozbawił. Po pierwsze, o ile toleruję (słabo) komediowe przerysowanie motywu „katastrofa w kuchni”, o tyle zupełnie nie śmieszy mnie pokazywanie dorosłego człowieka niezdolnego do wykonania najprostszej sekwencji czynności. Po drugie, akurat rozbicie surowego jajka tak, żeby nie rozwalić żółtka i nie nakruszyć skorupek, jest – owszem – rzeczą wymagającą pewnej wprawy i tu Saku ma pełną rację, że można by znaleźć „prostszy” przepis. Dalej oglądamy mniej udany dzień z życia Yukichiego, kiedy różne rzeczy nie idą tak, jak powinny (ale i tak radzi sobie ze wszystkim). Ostatnia część to efekty przemoknięcia Saku, czyli bohaterka złożona straszliwą niemocą w postaci przeziębienia. A co z obiecanym wypadem do akwarium? W następnych odcinku, tak jak pisałam wyżej.

Nie przekonuje mnie ta seria i nic na to nie poradzę, chociaż jestem zirytowana, bo powinna mi się podobać. Może naprawdę odpowiada za to niepotrzebne „uartystycznienie”, takie jak dziwaczne kąty, niepokojące kadrowanie (scena zażywania tabletki przeciwgorączkowej została pokazana prawie jak próba samobójcza), a w szczególności obca, przygaszona paleta kolorystyczna, która poważnie utrudnia wykreowanie ciepłego i relaksującego nastroju charakterystycznego dla serii typu iyashikei? Wydaje mi się, że chyba tutaj fabuła próbuje celować, bo tylko w ramach tego gatunku monotonna powtarzalność powszednich scen z życia jest znośna. W sumie jednak – i to chyba mój najpoważniejszy zarzut – właściwie to nie wiem, co twórcy chcą mi pokazać. Satyrę? Komedię? Okruchy życia? Poprawiające nastrój iyashikei? Chyba jednak mnie to nie interesuje, chociaż mam wrażenie, że to w znakomitej większości problem adaptacji, a nie materiału źródłowego.

Leave a comment for: "Dekiru Neko wa Kyou mo Yuuutsu – odcinek 3"