Akira Tendou pierwsze dni apokalipsy stara się poświęcić na to, czego brakowało mu przez ostatnie trzy lata, kiedy zajęty był pracą. Robi więc rzeczy zupełnie prozaiczne, takie jak pranie czy sprzątanie, po których decyduje się odrobinę zrelaksować. Plany krzyżuje mu fakt, iż w lodówce zabrakło… piwa. Postanawia wybrać się na wyprawę do pobliskiego sklepu po zapasy, poznając jednocześnie swoich sąsiadów oraz dziewczynę, która wydaje się mieć zgoła odmienne podejście do zaistniałej sytuacji niż nasz główny bohater – te same zdarzenia bowiem widzimy później z jej perspektywy. Podczas gdy ona tworzy listę stu rzeczy, które mają jej pozwolić uniknąć śmierci, Akira chce się skupić na rzeczach, których nie było mu dane doświadczyć wcześniej – on z kolei sporządza listę stu rzeczy, których chce dokonać przed śmiercią.
Drugi odcinek, co absolutnie nie dziwi, zwalnia tempo, prezentując apokalipsę już kilka dni po jej rozpoczęciu. Obraz świata, jak to w tego sytuacjach bywa, nie prezentuje się najlepiej – całe miasto opanowały zombi, przedstawiciele rządu zniknęli bez śladu, o dziwo jednak wciąż działają telewizja i radio, a do mieszkań nadal dociera prąd. Całkiem komfortowo jak na koniec świata.
Coś, czego niekoniecznie spodziewałem się po serii o żywych trupach, a czego tu jest całkiem sporo, to humor, który wynika głównie ze świetnego nastroju głównego bohatera, wciąż cieszącego się, że w końcu nie musi iść do pracy. Już w tym odcinku jednak jego samopoczucie zostaje skonfrontowane z nie do końca wesołą rzeczywistością, co ostatecznie skłania go do stworzenia wyżej wspomnianej listy.
Warstwa wizualna, jak można się było domyślić, nie prezentuje się już tak spektakularnie jak tydzień temu, chociaż wielkiego spadku jakości także na razie nie widać. No chyba, że weźmiemy pod uwagę ewidentnie niedokończony opening oraz niepokojąco dużą listę nadzorców animacji, których liczba zaskakuje nie tylko z tego powodu, że to dopiero drugi odcinek, ale również dlatego, że w zasadzie niewiele w tym odcinku było ruchu. Nie przekłada się to jeszcze na poziom tego, co widać na ekranie, ale obawiam się, że zgrzyty mogą się zacząć dużo wcześniej, niż początkowo zakładałem.
Zom 100 na razie na tle podobnych historii nie wyróżnia się w zasadzie niczym poza głównym bohaterem, który w porównaniu do jego odpowiedników z innych produkcji tego typu, ewidentnie cieszy się zaistniałą sytuacją. Jak długo jednak będzie to trwało i ile seria będzie w stanie utrzymać ten w gruncie rzeczy jedyny wyróżniający ją element, trudno powiedzieć. Ostatecznie zawsze jednak chodzi po prostu o rozrywkę, więc dopóki chociaż tyle twórcy będą w stanie dostarczyć, powinno być co najmniej znośnie.