Poszukiwanie sponsora dla Asahiny koniec końców się udaje, a to dzięki jego emocjonalnej reakcji z pierwszego odcinka uwiecznionej przez Madokę, która poruszyła pewnego znajomego. Rzecz jasna fotograf mu o tym nie wspomina – starczy, że chłopakowi niezbyt podoba się, jak ma wyglądać owa promocja, innymi słowy, ma wystąpić w reklamie. Media wkrótce się pojawiają i Haruka, mimo niechęci, zaczyna pozować przed aparatem. Z krótkiego wywiadu dowiadujemy się, że jeździ w F4 od zeszłego roku, wcześniej zaś próbował ścigać się w gokartach. Do jazdy zainspirował go ojciec, również kierowca wyścigowy i to całkiem dobry. Haruka z całych sił stara być coraz lepszy, aby też stanąć na podium, co stopniowo daje efekty, m.in. poprawę rekordu życiowego na treningu. Najlepsze przychodzi jednak podczas oficjalnego wyścigu.
Trzeci odcinek przynosi więcej wiadomości o głównych kierowcach Belsorriso, Satsukim Harunadze i Toshikim Tokumaru, kolejno numerze jeden i dwa zespołu. To przede wszystkim do Harunagi należy wywalczenie zwycięstwa, które jest zwycięstwem nie tylko jego, ale i całej grupy. Jako że na kolejny wyścig nie udało się Belsorriso zdobyć pole position (startu z pierwszego miejsca), trzeba było ustalić odpowiednią taktykę. Tokumaru prosi szefa, aby pozwolił mu jechać przed Harunagą, uważa bowiem, że jego bolid jest lepiej przystosowany do toru. Ena zgadza się, ale jedynie przez 20 minut – jeśli przez ten czas nie uda się Toshikiemu wyprzedzić pierwszego pojazdu, musi ustąpić miejsca koledze. Tokumaru z trudem przystaje na ten warunek.
Wyścig się rozpoczyna – Toshiki dwoi się i troi, aby wyjść na prowadzenie. Z kolei Satsuki jedzie tuż za nim w celu zachowania jak najwięcej energii i możliwości wyprzedzenia w odpowiednim momencie. Ten zaś nadchodzi nieubłaganie, bo drugiemu kierowcy Belsorriso z trudem przychodzi choćby zbliżenie się do prowadzącego. Upór i przebłyski z innego wyścigu każą jednak Tokumaru nie odpuszczać, przez co walczy zarówno z prowadzącym bolidem, jak i Harunagą. Tymczasem Asahina melduje się na coraz wyższych pozycjach, aż trafia na miejsce piąte. Między nim a Tokumaru od czasu pewnego wyścigu panuje rywalizacja oraz napięta atmosfera, którą wydaje się gorzej znosić kierowca Belsorriso. Gdy wskutek przeszarżowania Tokumaru spada na czwartą pozycję, ponownie bohaterowie mają okazję się zmierzyć w bezpośrednim pojedynku. Zwycięsko ze starcia wychodzi Haruka, prawie ocierając się o podium.
Już na etapie zapowiedzi dobrze wiedziałam, że zainteresuję się Overtake!, teraz zaś, po trzech odcinkach, jestem jeszcze bardziej podekscytowania możliwością oglądania tego naprawdę udanego anime – i wierzę, że słowo „udane” będzie pasować aż do ostatniej minuty seansu. A może nawet seria rozwinie się na tyle, że zajmie miejsce w moim osobistym rankingu sportówek obok takich tytułów jak Kaze ga Tsuyoku Fuite Iru czy Bakuten!!? Jest na bardzo dobrej drodze, jest bowiem zarówno świetnie zrealizowane, jak i ma ciekawych bohaterów. O protagonistach już pisałam wcześniej, uwielbiam i Madokę, i Asahinę. Cieszę się, że i innych kierowców możemy poznać lepiej, znaczy na tę chwilę tylko tych z Belsorriso, inni robią za statystów. Harunaga i Tokumaru początkowo wyglądali na typowy duet odmiennych osobowości, ale teraz widzimy, że pierwszy potrafi pokazać się z bardziej opanowanej strony, drugiego zaś łatwo ponoszą emocje, co związane jest głównie z jego nie do końca jasną rywalizacją z Haruką. Tokumaru na razie wygląda na najmniej sympatyczną postać, ale nie wydaje mi się, żeby twórcy poszli zbyt daleko i zrobili z niego antagonistę. Na marginesie, głos podkłada mu Taku Yashiro – bardzo miło się słucha, jak tworzy zgoła odmienną postać od Tsugaru z zeszłosezonowego Undead Girl Murder Farce. Tak, wiem, seiyuu od tego są, aby grać różne role, ale z drugiej strony, jeśli ktoś stworzy wyjątkowo charakterystyczną kreację, widz potem ją mimowolnie widzi również w innych postaciach tego aktora. Z Yashiro i rolą Tokumaru nie mam tego problemu.
Same wyścigi F4 czy F1 do wyjątkowo pasjonujących nie należą – kierowcy jeżdżą ileś tam kółek, zjeżdżają na pit stop, od czasu do czasu może coś się wydarzy nieprzewidywalnego. Dlatego spory plus serii stanowi fakt, że nie trzyma się kurczowo jedynie wydarzeń na torze, tylko pozwala obserwować starcia F4 z szerszej perspektywy. Sponsorzy, wydatki na prowadzenie zespołu czy role pierwszego i drugiego kierowcy, wszystko to niewątpliwie ubarwia serię. Do tego fani sportów motorowych wyłapią różne nawiązania do prawdziwych wyścigów („Felipe, Fernando is faster than you”).
Ubolewam, że seria po pierwszym znakomitym odcinku znacznie straciła, jeśli chodzi o ruch postaci czy ruch w tle; obecnie bohaterowie ruszają się na ile mogą, wykonując najbardziej potrzebne gesty. Za to wozy wciąż pięknie suną po torze i obyśmy tutaj nie byli świadkami nagłego zjazdu poziomu. Podsumowując już całość mojego zajawkowania, Overtake! zapowiada się na solidną serię będącą w stanie zainteresować nie tylko miłośników szybkiej jazdy czy ogólnie sportówek.