Free! -Dive to the Future- – odcinek 1

Lato bez pływających chłopców z KyoAni to lato stracone, powiedziałby ktoś i po części miałby rację, bo chociaż większości fanów anime Free! nie jest niezbędne do życia, to zawsze jest ono mile widziani (prawda?). Zwłaszcza kiedy mamy przerwę w słonecznej letniej pogodzie i na scenę wkracza burza z piorunami i gradobiciem…

Cóż, koniec z liceum, czas na studia! Podczas gdy ich młodsi koledzy ze szkolnego klubu dzielnie werbują kolejnych członków, Haruka i Makoto smakują życia w samej stolicy. Uczelni wyższych tam jak mrówków, ale jakąś trzeba wybrać. Ostatecznie nasz ulubiony „wodołaz” decyduje się na uniwersytet, gdzie uczęszcza starszy z braci Mikoshiba i gdzie przypadkiem spotyka również kolegę z gimnazjum, Asahiego Shiinę. Grono uczestników spotkania po latach się powiększa i w ten sposób Haruka dowiaduje się, że w Tokio jest również Ikuya Kirishima (też chodzili razem do gimnazjum). Zapewne będzie okazja się spotkać, bo już niedługo międzyuczelniane zawody dla pierwszoroczniaków… Tymczasem w Australii Rin poznaje nowego trenera.

Oj, dzieje się! Twarzy dużo, wątków równie dużo, bo w pierwszym odcinku twórcy zdaje się o nikim nie zapomnieli, toteż jeśli ktokolwiek planuje oglądać to anime, to znajomość poprzednich części jest obowiązkowa, bo inaczej zupełnie nie będzie wiedział kto z kim, gdzie i dlaczego. Całkiem zgrabnie to wszystko wypadło i pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne (to w sumie mało powiedziane, bo przez cały odcinek miałam banana na twarzy), ale mam też pewne obawy względem ciągu dalszego, mimo iż wydawać by się mogło, że jeśli mamy wątek główny w postaci wspominanych co rusz eliminacji do drużyny narodowej, to wszystko będzie grało. Cóż, jak wspomniałam, uzbierała się na przestrzeni tych wszystkich odcinków całkiem spora obsada (a i w tym odcinku dołączyły nowe osoby) i boję się, że przewidziane dwanaście odcinków nie starczy minut, żeby historiom wszystkich bohaterów (nawet jeśli będą się co chwilę zazębiać i przeplatać) poświęcić odpowiednią ilość czasu ekranowego. Jak będzie, to zobaczymy, ale na razie staram się trzymać swój hurraoptymizm na wodzy.

Chyba nie muszę pisać, że technicznie nie ma się do czego przyczepić, prawda? Jeśli chodzi o grafikę, to wiadomo – KyoAni. A muzyka? Cóż, nic nie przebije endingu z pierwszego sezonu (openingi do wszystkich części były w porządku, ale nic szczególnego) i ze wszystkich chyba ten mi się najmniej podoba, aczkolwiek cała obsada w strojach wieczorowych wygląda świetnie.

Cztery lata minęły jak jeden dzień!

Leave a comment for: "Free! -Dive to the Future- – odcinek 1"