Jashin-chan Dropkick – odcinek 1

O tym, że tytułowa Jashin-chan to istota z Piekła rodem, świadczy nie tylko gustowny wężowy ogon, ale także – a może przede wszystkim – charakter. To, co wezwane dzięki magii, można odesłać tylko dzięki magii, zaś niejaka Yurine zdołała wprawdzie przyzwać ww. piekielnicę, ale wyraźnie nie ma pomysłu, jak ją odesłać z powrotem. Co oznacza, że dla Jashin droga do domu prowadzi całkiem dosłownie po trupach, a konkretnie jednym: trupie Yurine. Przy okazji której można sobie przypomnieć wszystkie te baśnie o babie, która diabła wykołowała i zrobiła na szaro… A dodajmy, że dziewczę ma też na podorędziu piłę mechaniczną i zdecydowanie nie zawaha się jej użyć.

 

 

Zaskoczyło mnie trochę, że historia zaczyna się „od środka”, to znaczy od momentu, kiedy Jashin rezyduje już u Yurine, zaś z wizytą zwalają się regularnie dwie inne mieszkanki piekła, Minos i Medusa, a także straumatyzowana anielica Pekola. Odcinek dzieli się na trzy zupełnie odrębne epizody: w pierwszym oglądamy przygotowywanie sukiyaki z mięsa, które przysłali krewni Yurine; w drugim i trzecim Jashin planuje zamordować swoją gospodynię odpowiednio za pomocą łomu i paralizatora, za każdym razem ponosząc malowniczą i krwawą porażkę.

 

Nie przepadam za slapstikiem opartym na brutalności, ale jak na serię, gdzie tytułowa bohaterka regularnie kończy w ocenzurowanych kawałkach (z których zbiera się dzięki zdolności regeneracji), to anime jest zaskakująco… niewinne? To znaczy, mimo wszystko, cała ta przemoc jest tak umowna, że praktycznie w ogóle mi nie przeszkadzała. Zaprezentowany typ humoru żywo kojarzył mi się z Gabriel Dropout, z bohaterkami, które w zasadzie cały czas robią sobie na złość, ale jednak nie stają się przez to antypatyczne. Hiperaktywną Jashin łatwo jest polubić, ale jednocześnie trudno jej współczuć, gdy z własnej inicjatywy i głupoty ściąga na siebie kolejne katastrofy. Yurine stanowi dla niej dobry kontrast, zaś Minos, Medusa i Pekola zdecydowanie ożywiają tło.

Nie przeszkadza nawet prościutka grafika – powiedziałabym, że dobrze pasuje do fabuły, a niektóre efekty i kadrowania są naprawdę pomysłowe, co jest ważniejsze od płynności animacji. Główne pytanie brzmi, na ile wariacji motywu przewodniego stać twórców. Seria ma potencjał komediowy, ale tylko jeśli nie stanie się szybko zbyt powtarzalna.

Leave a comment for: "Jashin-chan Dropkick – odcinek 1"