Kobayashi-san Chi no Maid Dragon – odcinek 1

Jest dobrze, choć mam lekko mieszane uczucia po tych dwudziestu paru minutach. Przede wszystkim jest zabawnie, choć w pewnych momentach (scena w barze) może ciut zbyt absurdalnie. Kręcę nosem dlatego, bo nie za bardzo wiem, co mam sobie myśleć po tym pierwszym odcinku. Postaci są sympatyczne, koncepcja fabularna bardzo pretekstowa, humor daje radę, ale nie wiem, czy to wszystko starczy, aby utrzymać serię na powierzchni i nie dać jej pójść na dno przez naście odcinków.

Kobayashi to zwyczajna pracownica biurowa, która nie lubi wylewać za kołnierz. Pewnego radosnego wieczoru zalana w trupa spotyka smoka, którego zaprasza do domu. A że smok to stworzenie honorowe, zaproszenie bierze sobie do serca i dnia następnego staje u drzwi naszej niczego niepamiętającej bohaterki. Ta w pierwszej chwili myśli, że to sen i smoczycę Tooru chce odprawić z kwitkiem, ale kiedy widzi jej szczery smutek i to, że nijak nie ma szans zdążyć do pracy na czas, prosi o „podwózkę”. Koniec końców zgadza się na wspólne mieszkanie, a będąc wielką fanką maido, widzi w tej sytuacji szansę na realizację swoich zainteresowań w praktyce.

Więcej pisania niż to wszystko warte, bo tak jak mówiłem, całe zawiązanie fabuły jest mocno pretekstowe. Wiadomo, że coś musiało się stać, żeby mogły zamieszkać razem, się stało i tyle. Dalej już do końca odcinka mamy luźno powiązany ze sobą ciąg zdarzeń: smoczek się uczy, przegląda internet, robi pranie (przy okazji spędzając sen z oczu meteorologom), idzie z Kobayashi i jej kolegą z pracy do baru i liże odzież. Nie mam zastrzeżeń co do samej tematyki odcinka bo jest zabawna, dość dobrze łączy się w całość i przybliża nam pewne cechy obsady. Ale zastanawiam się, czy taka forma kolejnych odcinków nie będzie zbyt nużąca na dłuższą metę. Równie dobrze odcinek mógłby mieć 5, 10 czy 15 minut zamiast tych 24, i nic by to nie zmieniło. Taka forma oparta na pojedynczych krótkich historyjkach ma swoje wady i zalety, ale szybko może się przejeść. W tle widać kolejne smoki, które na pewno ubarwią historię, ale jej nie uratują, jeśli prezentowany humor będzie w kółko oparty na tych samych gagach, co niestety dało się zauważyć już w pierwszym odcinku.

Strona techniczna jest solidna, ale wykonana w charakterystyczny sposób, który nie każdemu musi się spodobać. Mnie przypadła do gustu, bo pasuje do klimatu serii. Dzisiaj jestem trochę marudny, ale pierwszy odcinek mi się podobał i zleciał niezwykle szybko. Jako fan monster girls w każdej postaci mam nadzieję, że anime utrzyma poziom i dostarczy sporo zakręconej rozrywki.

Leave a comment for: "Kobayashi-san Chi no Maid Dragon – odcinek 1"