Gundam Build Divers – odcinki 0-1

Zacznijmy od sprawy formalnej: jeśli ktoś ma życzenie obejrzeć porządną serię wojenną, gdzie walce z nieprzyjacielem towarzyszy obawa o zdrowie i życie bohaterów, to niech sięgnie po prawie że dowolnego innego Gundama. Gundam Build Divers, podobnie jak wcześniej Gundam Build Fighters, to seria o zupełnie innym charakterze. Owszem, pełna efektownych bitew, ale toczonych w rzeczywistości wirtualnej przez graczy pilotujących zbudowane (i zwykle ulepszone) przez siebie modele gundamów, czyli tak zwane gunpla. Wady związane z brakiem prawdziwego zagrożenia równoważą zalety w postaci większej nieprzewidywalności walk (bo każdą maszynę można bez szkody dla pilota roznieść na kawałki) oraz – co ważne dla fanów – możliwości połączenia w jednej serii modeli ze wszystkich zakamarków niesamowicie rozrośniętego metawersum.

  

  

Rywalizacji sportowej mogą zresztą towarzyszyć emocje, co udowadnia odcinek zerowy. Jest to czternastominutowy zapis finału czternastej edycji Gunpla Force Tournament, w którym 7. Dywizja Pancerna pod wodzą niejakiego Rommela mierzy się z Teamem Avalon, kierowanym przez Kyouyę Kuujou. Bitwa jest zacięta, efektowna i wspaniale animowana – bardzo słusznie wybrano coś takiego, by stało się wizytówką nowej serii.

 

 

Odcinek pierwszy wraca jednak do podstaw, czyli czternastoletniego Riku Mikamiego, który marzy o tym, by spróbować swoich sił w niezwykle popularnej grze VMMO, Gunpla Battle Nexus Online, czyli w skrócie GBN. Teraz, gdy jest już w drugiej klasie gimnazjum, dostał w końcu zgodę rodziców na założenie konta, pod przytomnymi warunkami: dwie godziny gry dziennie i odrabianie lekcji ma priorytet! Jako że Gundam Build Divers to tytuł w pierwszym rzędzie dla starych i nowych maniaków gunpla, istotną częścią odcinka jest wizyta w sklepie z modelami i wybór nowego gundama, którego Riku zamierza pilotować w świecie wirtualnym. Nie jest oczywiście sam – towarzyszy mu kolega, Yukio (Yukki), który oczywiście także pasjonuje się modelarstwem.

 

Pierwsze zanurzenie w rzeczywistości wirtualnej szybko pokazuje, że tak jak w prawdziwych grach MMO, tutaj także łatwo spotkać życzliwe dusze, ale i wredne trolle, które bardzo chętnie nabiją sobie punkty w rankingu, zestrzeliwując niepodejrzewających podstępu nowicjuszy. Nie zdradzę za wielę, jeśli napiszę, że tym razem trafiła kosa na kamień, ponieważ utalentowany sportowo Riku zaskakująco szybko uczy się tajników pilotażu. A, no i gdzieś tam w międzyczasie pojawia się także tajemnicza panienka, sądząc z czołówki i napisów końcowych – bardzo istotna fabularnie.

 

 

Powiem szczerze: na razie jest dokładnie tak jak chciałam. Seria jest kolorowa, pogodna i dosłownie tryska entuzjazmem. Nie ma tu żadnych pomysłów typu chęć zemsty czy też dorównania <tu wstaw imię>, czyli czegoś, co od samego początku stanowiłoby bagaż emocjonalny dla bohatera. Riku to dzieciak zachwycony nową grą i nowymi zabawkami, a choć niewątpliwie wątek rywalizacji sportowej będzie ważny – i niewątpliwie jak w każdym sporcie, żeby do czegoś dojść, potrzeba siły i determinacji – chwilowo nic nie zwiastuje młodzieńczych angstów i dramatów. Słusznie zresztą, bo tego rodzaju seria powinna pokazywać, że składanie gunpla to świetna zabawa dla każdego, a nie męcząca rywalizacja dla wybranych, w której słabsi mogą zostać zmiażdżeni psychicznie. Podoba mi się także sam koncept MMO w rzeczywistości wirtualnej, pozwalający na znacznie większe niż w Gundam Build Fighters urozmaicenie fabuły nieoczekiwanymi spotkaniami i zwrotami akcji. Obiecująco wygląda pokazana w czołówce drużyna głównego bohatera. A gundamy… Cóż, nie znam się na gundamach, ale wybór rozsądniej liczby zrzutek do tej zajawki był naprawdę trudny, bo gdzie się nie obrócić, tam efektowne świecidełko.

Leave a comment for: "Gundam Build Divers – odcinki 0-1"