Akanesasu Shoujo – odcinek 1

Oto seria ociekająca Tajemnicą przez wielkie T – ale trzeba przyznać, że niepozbawiona przy tym pewnego stylu. Wśród wypełniających internet miejskich legend jest i taka, że jeśli punktualnie o godzinie 4:44 po południu nastawi się odtwarzacz radiowy na odpowiednią częstotliwość, można w ten sposób otworzyć drzwi do innego świata. Cóż, trzeba przyznać, że pomysł jest na tyle prosty, a przy tym mający tyle możliwych kombinacji, że aż korci, żeby spróbować… I tak właśnie czynią od czasu do czasu dziewczęta z Klubu Radiowego (nie zajmującego się prowadzeniem audycji, tylko radiami kryształkowymi, czyli detektorowymi) w pewnym liceum. Inicjatorką jest energiczna Asuka Tsuchimiya, zaś jej koleżanki z mniejszym lub większym entuzjazmem dają się wciągać w całą zabawę, obejmującą dodatkowo świecące akcesoria, „modlitwę” i generalnie wszystko, co fajnie wygląda.

 

Aż do dnia, gdy odprawiony o zachodzie słońca rytuał przenosi je do dziwnego, zatrzymanego w złocistym zmierzchu świata. Przyjazne stworki okazują się szybko nie aż tak przyjazne, zanim jednak dojdzie do rozlewu krwi, niefortunnym podróżniczkom przychodzi z pomocą dziewczyna wyglądająca kropkę w kropkę jak Asuka. Po rozprawieniu się z przeciwnikami nieznajoma odstawia bohaterki do ich świata, przestrzega przed pchaniem się, gdzie ich nikt nie prosi ani nie potrzebuje, i zamierza wrócić do siebie, ale, jak się okazuje, przynajmniej chwilowo przecenia swoje siły.

 

 

Dziewczęta taszczą ją do domu Asuki (czemu nie na pogotowie, to nie wiem, ale OK, logika anime), gdzie nieznajoma – ukrywana starannie przed rodziną – spędza noc. Przy okazji garściami sypią się zarówno podawane wprost informacje, jak i poszlaki i wskazówki, które zapewne dopiero później ułożą się w całość. Nieznajoma, czego anime nie próbuje ukrywać od początku, jest Asuką ze świata równoległego, zniszczonego jakimś kataklizmem, który sprawia wrażenie mocno nadnaturalnego. Wiele wskazuje jednak, że ten kataklizm miał miejsce całkiem niedawno, najwyżej kilka lat wcześniej. Gdzieś tam w tym wszystkim plącze się jeszcze zmarły brat bohaterki (bohaterek?), a w ostatniej scenie majaczy tajemnicza postać, być może odpowiedzialna za podrzucenie dziewczętom kryształu, dzięki któremu zdołały przejść do świata zmierzchu.

Więcej tu pytań niż odpowiedzi, ale chociaż o fabule nie można na razie wyrokować, skupmy się na tym, czy i na ile Akansasu Shoujo to seria obiecująca. Na razie widać sporo oznak pozwalających zachować ostrożny optymizm. Nie jestem zachwycona czysto dziewczęcą obsadą, ale trzeba powiedzieć, że dziewczyny na razie sprawiają wrażenie dość normalnych i naturalnych – nie są to przerysowane do granic możliwości schematy. To samo dotyczy łączącej ich przyjaźni, która nie trąci lukrem ani sztucznością. Trudno jeszcze coś więcej o nich powiedzieć, ale powiedzmy, że postaci mają potencjał – czy zostanie wykorzystany, to rzecz inna. Sam odcinek okazał się zaskakująco zgrabnie skonstruowany i doskonale wykorzystał swój czas. Chociaż fabuła przeskakiwała od okruchów życia nad herbatką w kawiarni do gwałtownej walki z potworami w innym świecie, nie sprawiała wrażenia poszarpanej; przeciwnie, wydała mi się zaskakująco płynna. Jeśli ten trend udałoby się utrzymać, byłaby to ogromna zaleta. Wreszcie projekty postaci są ładne, tła szczegółowe, zaś scena walki była wyjątkowo dynamiczna i cieszyła oko. Nie będę także narzekać na oprawę muzyczną. Jeśli te walory produkcyjne się utrzymają, może być na co popatrzeć i czego posłuchać.

Leave a comment for: "Akanesasu Shoujo – odcinek 1"