Oshi ga Budoukan Itte Kuretara Shinu – odcinek 2

Odcinek rozpoczyna ważne obwieszczenie: członkinie Cham Jam zostały zaproszone do udziału w Okayama Girls’ Festa, imprezie modowej, na której mają się pojawić wraz z innymi modelkami na wybiegu. Kumasa jest przeszczęśliwy, ale Eripiyo przyjmuje tę wiadomość chłodno – sokole oko wytrawnej fanki od razu dostrzega, że mowa o „wybranych członkiniach” grupy, to zaś oznacza, że najmniej popularna Maina jest praktycznie bez szans na występ. Co więcej, Eripiyo dysponuje tylko starym dresem, w którym trudno się pokazać wśród fashionistek… Ale furda wstyd i godność, mimo wszystko trzeba być tam, gdzie idolki – Kumasa i Eripiyo ostatecznie pojawiają się na imprezie, zaś ich wierność zostaje stosownie nagrodzona. Druga połowa odcinka koncentruje się na listach od fanów. Kumasa właśnie otrzymał odpowiedź od „swojej” idolki Reo, zaś Eripiyo przyznaje, że nigdy jeszcze nie napisała do Mainy. Z drugiej strony widzimy Mainę, która przyznaje koleżankom, że nie miałaby nic przeciwko jakiemuś listowi od swojej jedynej fanki… Wszystko to prowadzi do planu mającego dyskretnie zachęcić Eripiyo do działania, tym razem zakończonego niestety niepowodzeniem z powodów losowych. Może i na szczęście…

Seria nie zaliczyła poważniejszego spadku formy w stosunku do pierwszego odcinka, ale też od początku trudno było ją nazwać cukierkiem dla oka. Nadal mocno polega na zbliżeniach i zatrzymanych ujęciach, a także przy każdej możliwej okazji zamienia tła na umowne plansze z wzorkami. Tłumy na pokazie mody są nieruchome, zaś modelki pokazane tak, by zminimalizować konieczną animację. Może się jednak podobać operowanie światłem i kolorem, a także kadrowanie – widać, że poświęcono sporo uwagi efektom, jakie te zabiegi mają wywierać na widzach.

Podobnie jak poprzednio wydarzenia wydają się pretekstem do pokazania fanów idolek w środowisku naturalnym, z komediowym zacięciem, ale i z dużą dozą życzliwości. Nieobeznany z tematem widz poznaje zawiłości związane z byciem otaku, jak również szczegółową kategoryzację interakcji z ulubienicami. Wszystko to wchodziłoby mi jednak znacznie bardziej gładko, gdybym nie miała poczucie, że seria pokazuje pobłażliwie zjawisko, którego – jakich zysków by nie przynosiło – nie należy prezentować w świetle choćby zbliżonym do pozytywnego. Istnieją tytuły udowadniające, że można mieć pasję i funkcjonować normalnie, tu jednak bohaterowie są jednostkami wysoko dysfunkcyjnymi na własne życzenie, zaś ich ukochane idolki to sztuczne twory przemysłu żerującego na takich osobach. Dlatego zapewne ta seria budzi mój głęboki dyskomfort, połączony z przeczuciem, że Eripiyo dlatego jest atrakcyjnie rysowaną młodą kobietą, że inaczej obrzydliwość jej obsesji nadmiernie rzucałaby się widzom w oczy.

Leave a comment for: "Oshi ga Budoukan Itte Kuretara Shinu – odcinek 2"