Mushoku Tensei – odcinek 3

Rudy, ośmielony wyprawą z Roxy, przełamuje się w końcu i zaczyna zwiedzać okolicę. Podczas jednego z wypadów napotyka trzech miejscowych chłopaków znęcających się nad chłopcem, który ma pecha przypominać z wyglądu „przeklętą rasę”, o której słyszeliśmy w poprzednim odcinku. Rudy ma oczywiście nad nimi przewagę dzięki znajomości magii, którą wykorzystuje, by przepędzić napastników i pomóc ofierze. W ten sposób zyskuje przyjaciela (a przy tym pakuje się w kłopoty, gdy mama jednego z chłopców przychodzi do jego rodziców z awanturą). Dopiero kilka miesięcy później przypadkowa ulewa sprawia, że Rudy dokonuje zaskakującego odkrycia: jego przyjaciel to tak naprawdę… przyjaciółka – Sylph to skrót od Sylphiette.

Powiedziałam sobie, że jeśli zapowiedzianym w tytule odcinka „przyjacielem” okaże się słodka dziewuszka, to rzucam tę serię, i słowa zamierzam dotrzymać. Jednocześnie domyślam się, że może to być jeden z najpopularniejszych tytułów sezonu, a może nawet roku. Jestem pewna, że wielu osobom spodoba się o wiele staranniejsze niż zwykle podejście do motywu „reinkarnacji w magicznym świecie”, a także wyraźnie zaznaczone słabości bohatera oraz rzeczy, których dopiero musi się uczyć, ponieważ w poprzednim, aspołecznym wcieleniu nie miał po temu okazji. Na plus można zapisać, że po raz pierwszy widzimy, jak jego rodzice – przede wszystkim ojciec – faktycznie starają się go jakoś wychowywać i wpoić mu zdrowe zasady społecznej koegzystencji. Jestem przekonana, że w gatunku, w którym większość tytułów ma płytkość kałuży, Mushoku Tensei wyróżnia się znacząco na plus. Nie zmienia to jednak faktu, że – niestety – musi odfajkowywać żelazne zasady light novel tego typu, z dominacją kobiet (obowiązkowo atrakcyjnych) w obsadzie. Widać to było już po Roxy, ślicznym dziewczątku ubranym w sposób kompletnie odbiegający od stylu i charakteru świata, w obowiązkową niepraktyczną minispódniczkę. Teraz z kolei nie mogłoby być, żeby bohater zaprzyjaźnił się z jakimś – tfu! – chłopcem, więc Sylph musi być dziewczynką. To wszystko toleruję zazwyczaj jako bagaż gatunku, ale w serii, która chce uchodzić za „lepszą” od przeciętnej uważam to za wadę kardynalną, poważnie rujnującą mi seans.

Drugą rzeczą, która zdecydowała, że nie zamierzam kontynuować przygody z tym tytułem, jest właśnie ta warstwa „psychologiczna”. Jest w niej trochę rzeczy prawdziwych i trochę celnych spostrzeżeń, ale też mnóstwo bzdur (miejscami szkodliwych). Ponadto bohater jak był, tak jest osobnikiem odpychającym. Oczywiście ma to uzasadnienie w jego wcześniejszym życiu i wydarzeniach, które go ukszłatowały, ale to, że można coś wyjaśnić, nie oznacza automatycznie, że należy to usprawiedliwiać. Najzwyczajniej w świecie nie zamierzam dłużej śledzić „przemiany” Rudy’ego w sytuacji, kiedy po prostu nie jest postacią, z którą miałabym ochotę obcować.

Odcinek skorzystał na poszerzeniu się świata Rudy’ego, a chociaż trochę za chętnie sięgano po panelowanie ślicznych widoczków, nie zmienia to faktu, że w kategorii tła to jedna z ładniejszych serii, jakie widziałam. Trzeba także pochwalić animację detali takich jak włosy czy ubrania w istotnych momentach. Nadal jednak dostrzegam pewne problemy z kadrowaniem w scenach, gdzie trzeba pokazać więcej niż jedną osobę – z reguły praktycznie nie daje się złapać dobrze wyglądającej zrzutki, chyba że ujęcie jest wyjątkowo statyczne. Nie przypuszczam jednak, żeby to akurat komuś poważnie przeszkadzało.

Leave a comment for: "Mushoku Tensei – odcinek 3"