Kindaichi Shounen no Jikenbo Returns [2015] – odcinek 1

Kindaichi2_1_5m

Krótko po wydarzeniach wieńczących pierwszą serię przygód wnuka sławnego detektywa, do Hongkongu przybywa tajemniczy osobnik. Swój pobyt zaczyna z przytupem, ponieważ najpierw prawie przyprawia o zawał taksówkarza, następnie wysadza kawałek zrujnowanego hotelu, a w końcu znajduje w jego podziemiach (czy gdzie tę broń z drugiej wojny światowej trzymano (sic!)) pewnego zarośniętego osobnika. Oraz robi „buhahaha, teraz cię, Kindaichi, pokonam! Bo mam PLAN!”. Kwestie swoją wygłasza oczywiście, patrząc dokładnie na ten samolot, którym rzeczony Kindaichi, wraz z przyjaciółką, kumplem-z-kamerą i oboma zaprzyjaźnionymi detektywami właśnie leci do Hongkongu.

Kindaichi2_1_4m

A leci, ponieważ Kindaichi miał Przeczucie. Przeczucie, że akurat tutaj zagnieździł się jego odwieczny wróg, Takato Youichi, Władca Marionetek (Puppetmaster from Hell jednak mi przez klawiaturę nie przejdzie przy nim), zbrodniarz prawie doskonały, wymykający się prawu, a zwłaszcza Kindaichiemu, któremu zwykle gra na nosie. Jednak pełen zapału młodociany detektyw nie wie, iż tym razem wpadnie w starannie przemyślaną pułapkę, która zaprowadzi go więzienia i na zawsze zbruka jego imię (tu proszę wstawić demoniczny śmiech).

Kindaichi2_1_3m

Inteligentni widzowie, nieznający mangi, ale orientujący się chociażby w typowych chwytach stosowanych w seriach detektywistycznych, zorientują się już w pierwszych minutach po szumnej zapowiedzi Youichiego, w jaki sposób zamierza on przeprowadzić swój plan (zwłaszcza mając w pamięci jego „skłonności”). Pozostali dostają poszlakami i „przypadkowymi” wydarzeniami w łeb średnio co kilka minut – żeby nie stracili czasem wątku. Tylko chwila, jakiego wątku – całość jest tak poszatkowana i chaotycznie przedstawiona, że naprawdę obraża jakąkolwiek inteligencję widza. Plus mamy standardowy, ni z gruszki, ni z pietruszki kontakt Kindaichiego z przypadkowymi cyckami… Takie typowe, żeby czasem widz nie padł z napięcia w trakcie sceny – pokażemy macankę. Przewija się też gdzieniegdzie wątek tego biedaka, który tkwił w bunkrze/podziemiach/gdziekolwiek to było, zamurowany przez lat 18 i żywił się racjami wojskowymi – właśnie ten wątek jest teoretycznie kanwą, na której osnute zostały wydarzenia obracające się wokół jego zemsty, ale…

…Zdecydowanie, najpierw poproszę szanownych twórców o zrobienie riserczu dotyczącego zachowania ludzi po długim okresie izolacji i siedzenia w ciemnościach. A przede wszystkim o sprawdzenie, czy to na pewno hrabia Monte Christo nosił żelazną maskę…

Kindaichi2_1_2m

Cynicznie stwierdzę, że pierwszy odcinek prezentuje się na tyle chaotycznie, iż nawet Kindaichi nie zdążył mnie zirytować zachowaniem i działaniami. Graficznie poziom prezentuje się tak samo, jak poprzednio – widać natomiast, że dodatkowe fundusze zostały wykorzystane na opening, który jest bardziej błyszczący niż zwykle i ma chwilowo najlepszą piosenkę ze wszystkich – lekko stylizowaną na stare serie kryminalne. W samym odcinku jest dodatkowo jeden moment, kiedy twórcy chyba postanowili dać trochę „fanserwisu” dla płci pięknej, i Kindaichi przez chwilę paraduje z rozpuszczonymi włosami. To naprawdę trzeba zobaczyć i popodziwiać.

Leave a comment for: "Kindaichi Shounen no Jikenbo Returns [2015] – odcinek 1"