Kuromukuro – odcinek 3

snapshot_14.43_[2016.04.22_17.04.56]

Acz nie odmawiam Kuromukuro pewnych zalet, nie zaliczyłabym do nich żywych dialogów. Początek odcinka, po wprowadzeniu dotyczącym historii artefaktów oraz stanu badań nad pokonanymi przeciwnikami, upływa pod znakiem trudności komunikacyjnych. Kennosuke nie daje się przekonać, że przespał aż tyle czasu, ale zaczyna zauważać, że otaczający go świat mocno różni się od tego, który znał. Yukina nie potrafi przekazać w sposób komunikatywny najprostszych informacji i generalnie gdy tylko są razem, trudno oprzeć się wrażeniu, że żadne z nich nie grzeszy wybitną błyskotliwością. Kto wie, może tak ma być?

Tymczasem do ośrodka Kurobe przyjeżdża wujek Yukiny, czyli buddyjski mnich z pobliskiej świątyni, przywożąc jej młodszą siostrę, Koharu. Duchownemu udaje się jako pierwszemu przemówić odrobinę Kennosuke do rozsądku; potem jednak splot wyjątkowo szczęśliwych (lub pechowych) zbiegów okoliczności sprawia, że Kennosuke wraz z Koharu udaje się na zwiedzanie okolicy, zaś w efekcie tego mała zostaje porwana. Bo przecież tylko od początka odcinka nam powtarzano, że pomniejsze mechate jednostki nie zostały jeszcze wyłapane, pętają się po okolicy i podobno porywają ludzi. Nie, żeby było widać z tego powodu jakiś stan gotowości czy godzinę policyjną. Widać Japonia jest i tak przeludniona, parę sztuk w jedną czy w drugą… Niemniej Kennosuke oczywiście postanawia spieszyć na ratunek porwanej, a przy okazji okazuje się, że do odpalenia jego poduszkowca (o mechu nie wspominając) potrzebna jest mu Yukina. Akcja ratunkowa – przepraszam, co za zaskoczenie – kończy się bijatyką „samuraj kontra mniejsze mechate” oraz generalnie powodzeniem. Następny odcinek wskazuje na to, co przewidywałam, a mianowicie na przyuczanie Kennosuke do codzienności.

snapshot_05.20_[2016.04.22_16.55.13]  snapshot_08.28_[2016.04.22_16.58.23]

Szczerze mówiąc, nadal mam dość mieszane uczucia. W zasadzie w tej serii nie ma nic bardzo złego: postaci w miarę udane, fabuła (przynajmniej na razie) jakoś tam przemyślana, grafika ładna, szczególnie w scenach bijatyk. Jednocześnie nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że to czysto mechaniczne połączenie elementów, które powinny działać razem, ale brakuje czegoś, co nazwałabym „duchem” serii. Ani to na serio, ani to na komediowo, właściwie samo dokładnie nie wie, czego chce. Nie pomaga też to, o czym pisałam wyżej: przystosowanie się do świata po 450 latach snu całkowicie wystarczyłoby jako źródło scen komediowych i/lub dramatu. Nie wiem, po co jeszcze się uparto przy starym gagu polegającym na tym, że Kennosuke, zamiast przyjąć do wiadomości, że świat jest dziwaczny i ewentualnie zostawać zaskoczonym w wyjątkowych przypadkach, dziwuje się każdemu elementowi z osobna. Szczególnie w sytuacji, kiedy – jak by tego nie nazwać – pilotuje cholernie wielką maszynę z dość współcześnie wyglądającym kokpitem.

Waham się, ale pewnie spojrzę jeszcze na kilka odcinków. Jedno trzeba uczciwie przyznać: ni cholery nie da się w tym momencie przewidzieć, gdzie zmierza fabuła i co z tego wszystkiego ma wyniknąć. Czy to wada, czy zaleta – tego, szczerze mówiąc, nie wiem.

snapshot_03.30_[2016.04.22_16.53.09]

Leave a comment for: "Kuromukuro – odcinek 3"