Evil or Live – odcinek 2

Ok… W tym odcinku chyba chodziło o to, żeby pokazać, jakim to Shin jest genialnym knujem i strategiem, bo bardzo szybko spełnia obietnicę daną Hibikiemu – chłopak dostaje możliwość przespania się ze swoją dawną koleżanką. Wow, normalnie geniusz taki, że klękajcie narody! A tak na serio: sposób poprowadzenia fabuły bardziej sugeruje, iż wszyscy inni bohaterowie wykorzystują swój mózg w całości do podstawowych funkcji życiowych, do których myślenie zdecydowanie się nie zalicza. A, a propos zaliczania, Hibiki po raz kolejny udowadnia, że zdecydowanie nie ma czego w nim tolerować, a co dopiero lubić. Że Shin to szumowina pierwsza klasa, było wiadomo już od pierwszej minuty, ale twórcy usilnie starają się pokazać, że wśród pokładów głupoty, arogancji i ogólnie pojętej palantowatości, wypełniających głównego bohatera, można odnaleźć śladowe ilości sumienia i empatii. Taaaaak, właśnie widzę. Gdyby nie wdawać się w szczegóły wystarczyłoby napisać, że próby te wypadają żałośnie, ale skoro już mamy przed sobą tak uroczą scenkę to czemuż by jej nie opisać?

Idiotyczny ciąg wydarzeń sprawia, że Shiori, koleżanka Hibikiego z gimnazjum (dawniej ponoć niewinna jako ta lelyja, obecnie przewodnicząca samorządu „szkolnego” i twarda sztuka) zostaje szantażem zmuszona przez Shina do przespania się z głównym bohaterem, który w tym czasie nieziemsko się podnieca i odkrywa wręcz sens istnienia, wyobrażając sobie początki Ziemi z hasającymi dinozaurami i mamutami (serio, serio). Cóż, on przeżywa ekstazę życia, a Shiori próbuje nie zwymiotować… Kończy się to tak jak widać na zrzutkach, a całość miała być niby zabawna… Serio? Ten przymiotnik zdecydowanie tu nie pasuje, zaproponowałabym „obrzydliwe” i „żałosne”, bo po co silić się na subtelność, skoro twórcy nie mają jej za grosz? Och, jej…

A, w tle pojawia się jakiś tam ktoś w gronie pedagogicznym, chyba szycha. Dowiadujemy się, jakie osoby trafiają do tego elitarnego ośrodka, że można przemycić telefon komórkowy i ogólnie pojęta przemoc i molestowanie są na porządku dziennym. Dopóki wychowankowie nie mają kontaktu z komputerem wszystko gra!

Oprawa techniczna nie ulega ani polepszeniu, ani pogorszeniu, co oznacza mniej więcej tyle, że animacja non stop cierpi na czkawkę, a plumkanie w tle trudno nazwać muzyką. Chociaż nie, piosenka (Huijia de Lu) i obrazki towarzyszące napisom końcowym są ładne – jedyny plus tego anime…

Niewykluczone, że Wy również tak zareagujecie na to anime…

Leave a comment for: "Evil or Live – odcinek 2"