Dame x Prince Anime Caravan – odcinek 1

Przy pisaniu tanukowych zapowiedzi pozwoliłam sobie na trochę złośliwości względem tego tytułu, ale mimo to postanowiłam dać mu szansę, co okazało się słuszną decyzją. Zarys fabuły nie zapowiada niczego szczególnego – księżniczka Ani z małego, zaściankowego królestwa w zastępstwie ojca udaje się na uroczystość podpisania traktatu pokojowego z militarną potęgą, królestwem Mildonii, która to uroczystość jest możliwa dzięki wsparciu wyznaniowego państwa Serenfaren. Bohaterce towarzyszy Teo, jedyny rycerz w jej małej ojczyźnie, ale na szczęście podróż przebiega bez żadnych problemów, więc dzielny młodzieniec nie ma okazji, by się wykazać. Za to Ani będzie się musiała trochę nagimnastykować, zanim traktat zostanie podpisany…

 

 

Cóż, widz szybko zauważy, że tym razem twórcy podeszli do tematu trochę inaczej i zamiast nadętych, poważnych i zdecydowanie zbyt podniosłych scen postanowili podlać całość słuszną porcją humoru. Dla odmiany dostajemy pozbieraną i bystrą dziewuszkę oraz stado przerysowanych do granic możliwości bara… bishounenów. Pierwszy książę Serenfaren, Ruze, to śliczny niczym aniołek chłopiec, który albo nie ma za grosz mózgu, albo świetnie udaje. Na szczęście ma kompetentnego doradcę, który ogarnia cały bajzel, a poza tym jest chodzącym schematem szarej eminencji. Inna sprawa, że przy księciu Mildonii, Nareku, panowie prezentują się zaskakująco normalnie, ten to ma dopiero rozmach i wejście smoka… Określenie narcystyczny nawet w niewielkim stopniu nie oddaje uwielbienia Nareka do własnej osoby, poza tym to urodzony, rasowy idiota! Ma on również towarzysza, Vino, trochę mniej zapatrzonego w siebie i jednak nieco zorientowanego w sytuacji. Warto przy tym podkreślić, że mimo poważnych braków psychiczno-osobowościowych, panowie są uroczy i pocieszni, a obserwowanie reakcji Ani na ich wysokoki daje mnóstwo radości. W rzeczonym odcinku poznajemy też dowódcę wojsk Mildonii, trzech knujących polityków oraz rodziców głównej bohaterki, ze szczególnym uwzględnieniem cudownej mamusi, mającej jakiś Plan (TM).

 

 

Widz patrząc na ten niedofinansowany, ale jakże zabawny bajzel czuje się trochę niczym główna bohaterka. „Co ja pacze?!” samo ciśnie się na usta, ale w bardzo pozytywnym znaczeniu. Jeżeli twórcy nie odejdą od parodiowej formuły, to Dame x Prince Anime Caravan może okazać się wyjątkowo miłą i udaną niespodzianką. Graficznie biedną, ale w tym szaleństwie jest metoda, bo chociaż tła ubogie, to projekty postaci przyjemne i znowu widać, że niewielkie studio Flad ma świadomość, na co je stać. Na razie anime to bardzo dobrze zapowiadająca się zabawa konwencją – przerysowana, głupiutka, zagrana z polotem i bezpretensjonalna. Szkoda nie spróbować.

Leave a comment for: "Dame x Prince Anime Caravan – odcinek 1"