ID: Invaded – odcinki 1-2

Japonia przyszłości, aczkolwiek nie tak odległej. Nowopowstała organizacja rządowa ściga niebezpiecznych przestępców przy pomocy niezwykłego systemu, dzięki któremu można zajrzeć do ich podświadomości i na tej podstawie namierzyć nim wydarzy się kolejna tragedia. Osobą, która dosłownie nurkuje w tych mrocznych odmętach jest genialny detektyw, Sakaido. Jego pracę z kolei obserwuje sztab specjalnie przeszkolonych agentów, zajmujących się analizą zebranych przez niego danych. Aktualnie na celowniku znajduje się seryjny morderca o pseudonimie Wiertło, który w bardzo specyficzny sposób zabija swoje ofiary.

Panie i Panowie, oto przed Wami kryminalistyka przyszłości! Do lamusa odchodzą tradycyjne metody śledcze, takie jak zbieranie odcisków placów czy analiza materiału DNA. Możemy również zapomnieć o profilowaniu sprawców zbrodni. Stworzono bowiem niesamowicie skomplikowany i genialny system, który poprzez analizę podświadomości morderców dostarcza śledczym odpowiednich danych. Najpierw należy jednak zacząć od zlokalizowania cząsteczek świadomości związanych z impulsem zabijania. Umożliwia to odpowiedni sprzęt, który zgromadzony materiał przesyła do wirtualnej Studni, gdzie nurkowie szukają wskazówek na temat właścicieli analizowanej podświadomości. Nie każdy może jednak zostać takim nurkiem – obowiązkowe są ponadprzeciętne zdolności dedukcji i konieczność posiadania przynajmniej jednej ofiary śmiertelnej na swoim koncie… I tak dalej.

Niezły bełkot, prawda? Ale nie martwcie się, Drodzy Widzowie, twórcy postawili sobie zadanie oświecenia odbiorców już na samym wstępie, przez co pierwsze dwa odcinki to bardzo, ale to bardzo nieudolnie przedstawiona ekspozycja. Fakt, dziwaczne i mocno absurdalne toto, jednakże wyjaśniać podstawowe rzeczy też trzeba umieć. I nie chodzi mi o trwającą ponad czterdzieści minut sesję lania widza łopatą po głowie. Wygląda to bowiem tak jakby ekipa produkcyjna sama sobie stworzyła laurkę. Nie wystarczy bowiem stworzyć pesudomrocznego i pretensjonalnego „dzieła” z pierdylionem nawiązań do mitologii, psychoanalizy i wieloznaczności japońskich ideogramów. Trzeba jeszcze o tym fakcie widza powiadomić i to w taki sposób, by nikt nie miał wątpliwości, jak twórcy się napracowali i jakie to wszystko jest przemyślane i głębokie.

W praktyce wygląda to tak, że przez dwa odcinki stado bohaterów łazi po ekranie i gadając albo do siebie, albo do towarzysza, objaśnia dokładnie, co się w danej chwili dzieje. A już najbardziej kluczowa jest dyskusja na temat wieloznaczności nazwy całego systemu, w drodze na miejsce zbrodni. Fascynujące, nieprawdaż? I najlepsze jest to, że wszystkie kwestie wypowiadane są śmiertelnie poważnie. Wszak sytuacja jest poważna, bo ścigają seryjnego mordercę.

Tym, którym seria ta się spodobała przepraszam za prześmiewczy ton, ale przekombinowanej historii zaprezentowanej w tak nieudolny sposób nie jestem w stanie traktować poważnie. Sam pomysł wyjściowy jest… co najmniej intrygujący, a w połączeniu z oprawą i tonem narracji tworzy mieszankę równie absurdalną, co fascynującą. Domyślam się, że twórcy chcieli na początek zaprezentować schemat, według którego będą przebiegać kolejne sprawy, ale ekspozycję też trzeba umieć zrobić. W tym przypadku się to zdecydowanie nie udało, ponieważ nie dostajemy do rozwiązania układanki z podsuwanymi nam co rusz podpowiedziami, a jedynie relację z przebiegu tego procesu. Wniosek nasuwa się sam: twórcy mają widzów za debili niezdolnych nawet do wyszukania znaczeń podanych w serii haseł, które świadczą o ogromie pracy włożonym przez autorów do stworzenia tego anime. I piszę te słowa z bananem na twarzy, bo głupie to wszystko było niesamowicie, ale jednocześnie fascynujące. Aż mi się mistrz w tej kategorii przypomina, czyli Ranpo Kitan. Nie mam pojęcia, czy omawiana seria urośnie do rangi wspomnianego ideału, ale trzymam kciuki. Seans bardzo polecam, aczkolwiek niewykluczone, że dla większości z Was studnia ta okaże się jedynie przeciętnej głębokością kałużą.

P.S. Ogólnej sytuacji nie ratują ani niezła (choć specyficzna) oprawa techniczna, ani głos Kenjirou Tsudy.

Twórcy mają wyraźną słabość do pewnego trunku…

Leave a comment for: "ID: Invaded – odcinki 1-2"