Beatless – odcinek 2

Tak wyglądałem oglądając ten odcinek…

Nie rozumiem, jak można zrobić tak nudny i tandetny drugi odcinek. Po dość mocnym i powiedzmy, że tajemniczym wstępie dostajemy odcinek o idolkach (modelkach, które są idolkami)! Tak, serio! Poza paroma strzępami informacji i paroma bardziej mrocznymi scenami po endingu przez prawie dwadzieścia minut oglądamy, jak Lacia stawia pierwsze kroki w modelingu (pomijając nic niewnoszącą nocną wycieczkę do szkoły). Oczywiście to, że jest wyjątkowa powoduje, że droga „od zera do bohatera” trwa w jej przypadku dwie minuty. Pomijając modeling, zostaje także pełnoetatową kurą domową, a wszyscy wokół uświadamiają głównego bohatera, że dziewczyna jest wyjątkowa, przez co on w końcu zaczyna się czuć jak mały żuczek (słusznie zresztą).

Odcinek pokazuje że Endou mimo fascynacji i odmiennego podejścia do hIE jest zielony jak liście na wiosnę, jeśli chodzi o tematy związane z zaawansowanymi androidami. Na szczęście jego szkolni koledzy myślą o wiele bardziej trzeźwo i zastanawiają się, dlaczego tak luksusowego modelu nikt nie szuka ani nikt się nim nie interesuje. Uświadamiają nieświadomego chłopaka, że podstawowa wersja androida kosztuje tyle, co samochód, więc nie ma opcji, żeby przygarnąć bezpańską jednostkę (no kto by się spodziewał?). A on się cały odcinek dziwi albo wstydzi, dopiero pod koniec mu przechodzi, co jednak nie poprawia sytuacji, bo jest bezpłciowy jak mało kto, choć okazuje się synem jakiegoś słynnego profesora – twórcy robotów (bo przecież nie mógł być przypadkowym przechodniem, co nie?). Poza tym odcinek wprowadza ciekawe pojęcie „hakowania analogowego”, czyli manipulowania ludźmi poprzez fakt, że postrzegają oni hIE jako ludzi – no cóż, odkrywcze to to nie było.

Uważam, że nie ma większego sensu rozpisywać fabuły minuta po minucie, bo powyższy opis (może trochę chaotyczny) praktycznie wyczerpuje wydarzenia odcinka. Niestety jeśli seria utrzyma taki ton, to będzie nadawała się jedynie do rzucenia w diabły, bo nie przekonuje mnie forma, jeśli twórcy zanudzają mnie przez dwadzieścia minut, po czym w końcówce pokazują: patrz, co Cię czeka dalej, jaka fabuła, jakie dramaty, jaka akcja! Nie kupuję tego i mimo wszystko liczę, że seria czymkolwiek mnie zaskoczy, ponieważ drugi odcinek zaskoczył mnie głównie wszechobecną biedą, czego dowodem jest poniższa zrzutka…

Bieda z nędzą, panie…

Leave a comment for: "Beatless – odcinek 2"