Piano no Mori – odcinek 3

Dzisiaj głównym motywem muzycznym jest Mozart – konkretnie Sonata nr 2, K. 280, będąca utworem konkursowym. Kai szybko opanowuje ją pod okiem i uchem Ajino (pianino w domyślnym schowku szkolnym należy chyba jednak do niego); jedyny problem polega na tym, że jest doskonałym naśladowcą gry nauczyciela (z czasów sprzed wypadku), natomiast ten nalega, by znalazł własną wersję sonaty, a to już jest dla chłopca dużo trudniejsze. Wygląda na to, że jego wrogiem rzeczywiście nie jest Mozart, ale on sam… W tym czasie Shuuhei również ćwiczy nieustępliwie.

Kiedy przychodzi dzień konkursu, Kai musi najpierw pokonać pewną nieoczekiwaną przeszkodę w wyjściu z mieszkania, a następnie pogodzić się z obecnością rozentuzjazmowanej matki, która właśnie się dowiedziała o jego uczestnictwie w tymże. Bardzo mi się podobało dżentelmeńskie zachowanie Ajino wobec niej.

 

Na miejscu chłopiec nie ma jednak większej tremy, za to pomaga u opanowaniu jej innej uczestniczce, imieniem Takako, mimo że ta wcześniej zachowała się dość nieładnie wobec Amamiyi. To była długa scena, może nieco zbyt długa, ale dość realistyczna, wypełniona kłótnią, płaczem i dawaniem różnego rodzaju rad, a zakończona przedziwnym zabiegiem terapeutycznym. Kaia jednak nic nie rusza, ten chłopak z pewnością da sobie radę w życiu.

Zobaczymy jeszcze i usłyszymy doskonały występ Shuuheia – jego świadkiem jest też jego ojciec, sławny pianista – a po nim wydaje się, że konkurs jest już rozstrzygnięty. Na scenę wychodzi jednak ośmielona Takako, a na występ Kaia przyjdzie nam pewnie poczekać do następnego tygodnia i muszę przyznać, że jestem ciekawa jego przebiegu.

Ciekawa przede wszystkim dlatego, że bohaterowie zyskali moją sympatię, w pierwszym rzędzie oczywiście rezolutny Kai, ale podoba mi się także zrównoważony Ajino i matka chłopca, robiąca wrażenie trzpiotki Rei-chan. Przy czym o obojgu dorosłych wiemy przecież, że ich życie było (jego) i jest (jej) nielekkie. Z kolei Shuuhei jest może nieco nad wiek dojrzały, ale nietrudno sobie wyobrazić, że pod taką presją dziecko mogłoby nabyć takich właśnie cech. Razem tworzą grupkę postaci nie tylko sympatycznych, ale i wiarygodnych, a pojawienie się Takako pozwala żywić nadzieję, że na tej czwórce się nie skończy. Ponadto nie wszystko kręci się wokół samej gry na fortepianie, są jeszcze drobne na razie wątki, powiedzmy (nieco na wyrost) społeczno-psychologiczne, i też mam nadzieję na ich dalszy rozwój.

Graficznie bez zmian, czyli kiepsko – uproszczenia, deformacje, oszczędności, animacja komputerowa. Powyższy obrazek to zdecydowanie jeden z nielicznych wyjątków. Muzycznie – cóż, klasyka, to się nie może znudzić, nawet po wielokrotnym wysłuchaniu. Razem wziąwszy, jeśli ktoś jeszcze się waha przed seansem, zachęcam do spróbowania, bo wydaje mi się, że mimo marnej oprawy wizualnej będzie się to dobrze oglądało.

Leave a comment for: "Piano no Mori – odcinek 3"