Scarlet Nexus – odcinki 1-2

W tym alternatywno-przyszłościowo-teraźniejszym świecie istnieje sobie kraj zwany Nową Himuką, gdzie żyją głównie ludzie o japońskich nazwiskach, więc powiedzmy, że to taka trochę futurystyczna Japonia pod inną nazwą. Tak czy siak, w świcie tym atmosferę opanowało dziwne zjawisko, które sprawia, że co jakiś czas na ziemię spadają z nieba dziwaczne i niebezpieczne monstra, uwielbiające konsumować ludzkie mózgi. Co nie powinno dziwić, ponieważ kto mógłby oprzeć się tak wykwintnej przekąsce, tym bardziej jeśli jej właściciel obdarzony jest nadnaturalnymi mocami? Moce te to wszelkie rodzaju „kinezy” i tym podobne umiejętności, które zdecydowanie pomagają Szkarłatnym Strażnikom, czyli jednostkom specjalnie szkolonym do walki z potworami.

Jednym ze świeżo upieczonych Strażników jest może niekoniecznie utalentowany, ale bardzo pracowity, ambitny i pragnący za wszelką cenę nieść pomoc innym Yuito Sumeragi, który nie dość, że wywodzi się z wysoko postawionej rodziny, to jeszcze ma świetną motywację do stania się obrońcą ludzkości. Chłopak jako dziecko został uratowany przez nieustraszoną Strażniczkę, co zmobilizowało go do ciężkiej pracy i dało cel w życiu. Cel, po którego osiągnięciu Yuito spotyka inną szkarłatną świeżynkę, do złudzenia przypominająca jego wybawicielkę. Ale przecież od pamiętnych wydarzeń minęło już sporo lat, więc niemożliwe, aby Kasane Randall, nieco tajemnicza i wybitnie uzdolniona dziewczyna, była osobą z jego wspomnień, prawda?

Ludzkości zagrażają bardzo abstrakcyjne i bardzo krwiożercze dzieła sztuki współczesnej…

Cóż, odpowiedź na to pytanie jest raczej oczywista, ale nie uprzedzajmy faktów. Pierwowzorem Scarlet Nexus jest gra akcji, co widać, bo fabuła serii to schemat na schemacie schematem poganiany. Pierwsze dwa odcinki wyraźnie pokazują, że anime cierpi na każdą możliwą bolączkę przeciętnego serialu akcji – toporną ekspozycję, przewidywalność i niekoniecznie porywającą fabułę. Obsadzie też się niestety oberwało, ale mimo niezbyt rozbudowanych charakterów główni bohaterowie nie powinni doprowadzać widzów do irytacji, więc w sumie nie jest tak źle. Strona techniczna prezentuje się bardzo przeciętnie z ciągotami w dół, ale oczy oglądającym raczej nie wypadną w trakcie seansu (chyba że ktoś ma uczulenie na słabe efekty 3D…). W tle słychać jakieś melodie, ale w ucho raczej nie wpadają. Podobnie jak opening, ale podejrzewam, że zdania mogą być podzielone, bo wszystko zależy od gustu. Nudne to, naiwne i bardzo, ale to bardzo sztampowe. Taki najbardziej przeciętny przeciętniak, który w zasadzie można obejrzeć, bo lato, bo pewnie ma się trochę więcej czasu. Tylko czy na pewno warto? Cóż, może trzeci odcinek przybliży nas do odpowiedzi…

Obrońcy ludzkości w swoim naturalnym środowisku

Leave a comment for: "Scarlet Nexus – odcinki 1-2"