Tomo-chan wa Onnanoko! – odcinek 3

Tomo dowiaduje się, że Jun i Misuzu chodzili ze sobą w gimnazjum. Jest w szoku, ale przede wszystkim chce się upewnić, że nic już do siebie nie czują. Dowiadujemy się wtedy, że randkowanie trwało całe trzy dni i jest dla obojga zainteresowanych bardzo przykrym wspomnieniem. Para była kompletnie niedobrana, a teraz Misuzu dochodzi do wniosku, że Jun coś kombinował w związku z Tomo. Przypominam, że dopiero na początku gimnazjum dowiedział się, że jest ona dziewczyną, a teraz jeszcze wyszło, że przez pierwszy rok unikał jej jak ognia, zaś zakumplował się z nią z powrotem zaraz po zerwaniu z Misuzu. Brzmi jak poważny trójkąt, jest zaś oczywiście elementem komediowym, który jednocześnie pokazuje, jak duży problem miał od samego początku Jun z myśleniem o Tomo jako osobie płci przeciwnej.

Zresztą cały czas widać, że coś tam się u niego w głowie kluje, albo że próbuje z niej coś wyrzucić bądź zignorować. W kolejnych scenach przyprawia starszego kolegę Tomo z klubu – Misakiego – o traumę, całą swoją osobą terroryzując go, jak to zresztą robił już wcześniej wobec innych chłopców przedstawianych mu przez główną bohaterkę. Ostatni wątek to „randka”, czyli Misuzu i Carol rozmawiają o ciuchach i wybierają odpowiednie dla Tomo, bo nie chcą jej puścić na wyjście z Junem w tym, w czym zwykle chodzi. Co ciekawe, Misuzu bierze pod uwagę komfort koleżanki (oraz tendencję do mdlenia albo uciekania Juna) i wybiera dla niej coś stonowanego.

Coraz bardziej jestem przekonana, że jakaś głęboko ukryta część Juna wie, co czuje Tomo i odwzajemnia to uczucie (to na pewno), ale boi się stracić „kumpelę” na rzecz „ukochanej” i pracowicie się broni przed dopuszczeniem do głosu tejże części. Nie wspominając już o tym, że jego umiejętność wyrażania emocji znajduje się poniżej przeciętnej dla dziecka przedszkolnego, aż czasami ma się ochotę nim mocno potrząsnąć.

W trzecim odcinku znacznie poprawiła się płynność w przechodzeniu między scenami – w ogóle już nie czuć, że anime jest adaptacją czteropanelówki. Sceny są dłuższe, lepiej rozpisane i zdecydowanie sprawniej ze sobą połączone. Dynamika między główną parą zmienia się w tempie ślimaczym, to raczej seria dla tych, którzy lubią oglądać, jak relacja rozwija się bardzo powoli i nieśmiało, choć od razu widać, że para ma się ku sobie. Znajdzie się tu jednak trochę schematów, które mogą przeszkadzać, zaczynając od samej konstrukcji postaci, przez lanie się po mordach w ramach wyrażania emocji (choć i ciekawszych dialogów o tym, co kto czuje, nie zabraknie, jak w tym odcinku rozmowa Juna i Misakiego), aż po traktowanie wszystkich osobników płci męskiej wokół bohaterki jako zagrożenia, z którym trzeba się rozprawić itp. Poza tym to jednak jest zabawna i niewymagająca komedia romantyczna dla każdego.

Leave a comment for: "Tomo-chan wa Onnanoko! – odcinek 3"