Kontynuacja pierwszego odcinka Makura no Danshi jest zaskakującym aktem artystycznym, zdobywając się na jednoczesne rozwijanie i podważanie uprzednio zbudowanej bazy. Lekki i oniryczny nastrój części pierwszej ustępuje tutaj gorzkiej, choć empatycznej krytyce kultury korporacyjnej, która, jak się okazuje, tkwiła w Poduszkowych chłopiętach od samego początku.
Już od pierwszych sekund odkrywamy, że podziękowania za ciężką pracę, jakie usłyszeliśmy od Meri poprzednim razem, mają ciemną stronę – wyniszczającą pogoń za karierą zawodową i alkoholizm. Podmiot liryczny, utożsamiany z widzem, ma problem z piciem. Jego/jej kolega z pracy Sousuke Tanaka dostrzega go, jednak bagatelizuje. Zapijanie smutków jest według niego normalne, jego zaniepokojenie wywołuje dopiero utrata przytomności wywołana upojeniem alkoholowym podczas korporacyjnego przyjęcia, co określa jako „zdarzenie rzadkie”. W odpowiedzi na ewidentny kryzys psychiczny podmiotu nie ma do zaoferowania prawdziwego kontaktu, choć podejmuje próby pocieszenia. Opisując swoje problemy w pracy, nie przynosi otuchy, lecz pokazuje własne obsesyjne skoncentrowanie na karierze, które całkowicie dominuje nad jego życiem osobistym. Finałem jest kuriozalna próba podrywu: „Może pójdziemy jutro razem do pracy?”
Głębokiej krytyce współczesnych wzorców kulturowych towarzyszy negacja i kontestacja jej wzorców estetycznych, w szczególności dotyczących japońskiej animacji. Użycie nieruchomych kadrów, niemal pozbawionych ruchu, odwraca naszą uwagę od wizualnego aspektu dzieła i nakierowuje ją na bardziej intelektualny i duchowy odbiór zawartych treści. Nieruchoma statua, której ruszają się jedynie usta, jest przenikliwym i poruszającym oddaniem braku życia Sousuke, brutalnym podsumowaniem faktu, że sam sprowadził się jedynie do roli gadającego i pracującego automatu. Jednocześnie wybór takiej formy wyrazu jest odważnym połączeniem wzorców pochodzących z komiksu oraz z animacji. Sprzeciwiając się obowiązującym trendom, drugi odcinek Makura no Danshi stawia się w roli stojącego na zewnątrz obserwatora, z niepokojem dostrzegającego spiralę alkoholu i pracy, w jakiej pogrąża się współczesny człowiek.
ÓMARŁAM.
Twoje zajawki to ten sam poziom abstrakcji co recenzja „Meganebu” moshi.
Nie wiem, czy to pochwała, czy krytyka. Być może jesteśmy już na poziomie, gdzie różnica się rozmywa. Te zajawki to efekt mojej osobistej wrażliwości i personalnego odbioru, który mam nadzieję przynajmniej częściowo przekazać czytelnikowi.
Nie inspirowałem się recenzją Meganebu od Moshi. Jest to dzieło wielkie (morgensztern grafiki, fabuły i bohaterów zostanie we mnie na długo), jednak staram się podążać własną drogą.
:D
Fajnie by było gdybyś opisał wszystkie odcinki :D One są najlepsze w całym letnim sezonie 2015 ;)
Zajawkowanie trzech odcinków to chyba optimum, które minimalizuje ryzyko powstania trwałych śladów w mojej psychice.
Jednakowoż zachęciłeś mnie do oglądania tego :) (chociaż bardziej chcę się przekonać, czy też potrafię zinterpretować tak głęboki dzieła)