Trzeba powiedzieć, że szkoła do problemów swoich podopiecznych podchodzi kompleksowo. Odcinek rozpoczynają indywidualne rozmowy poszczególnych uczniów z wychowawczynią klasy (oczywiście zaprezentowane tylko na przykładzie bohaterek), mające na celu ustalenie rodzaju trapiącego ich pecha. Następnie odbywają się ogólne badania lekarskie i sprawdzanie sprawności fizycznej (jak łatwo zgadnąć, Botan ma mocno pod górkę). Dalsza część odcinka to – po krótkim epizodzie śniadaniowym – wędrówka trójki dziewcząt po szkole w celu obserwowania różnych klubów i ewentualnego wyboru któregoś z nich.
Bohaterki sprawiają nadal wrażenie zrobionych z waty cukrowej, są miłe i życzliwe dla siebie nawzajem, z wyrozumiałością traktują także swoje słabostki i dziwactwa. Wszystko jest miłe, puchate, miłe, pastelowe i ojej, jak nam szkoda, że takie miłe dziewczynki mają takiego pecha w życiu! Właściwie nie dowiadujemy się niczego nowego, pomijając może to, że Anne nie jest w stanie dojść do ładu nawet z automatem sprzedającym napoje. Pojawia się za to nowa postać, czyli obowiązkowa maskotka serii, robo-królik Timothy. Nauczycielka (co było widać już wcześniej) coś kombinuje, a pozostałe dwie dziewuszki z czołówki plączą się w tle, ale jeszcze nie są włączane w wydarzenia.
Grafika tym razem jest już bardzo wyraźnie oszczędna, zwróciłam też uwagę na dziwne zastosowania cieniowania i faktur wszędzie, także tam, gdzie nie do końca pasują (na przykład na gładko pomalowanych ścianach). Seria w dalszym ciągu wygląda estetycznie i pomaga sobie zatrzymanymi artystycznymi kadrami, przypuszczam więc, że nie warto się tego specjalnie czepiać. Natomiast drugi odcinek zdecydowanie potwierdza, że to pozycja dla amatorów gatunku i to takich bardziej zagorzałych. Zobaczymy, co będzie po trzecim odcinku, ale nie sądzę, by ten werdykt uległ zmianie.