Drużyna Karasuno powraca i chociaż trudno nazwać pierwszy odcinek trzeciej serii emocjonującym, i tak jest na co popatrzeć. Opis fabuły chyba nie jest konieczny, wystarczy spojrzeć na tytuł. Jeżeli jednak ktoś sądzi, że twórcy od razu przechodzą do meritum, czyli jednego z najbardziej oczekiwanych siatkarskich pojedynków w Haikyuu!!, srogo się zawiedzie. Ponieważ upłynęło już trochę czasu od zakończenia drugiej części cyklu, pokuszono się o krótkie wprowadzenie, dlatego też pierwszy odcinek upływa pod znakiem wspominków oraz pobożnych życzeń zawodników Karasuno, a także przybliżenia widzom drużyny Shiratorizawa. Ma to o tyle sens, że do tej pory jedynym jej znanym z imienia i nazwiska członkiem był Ushijima Wakatoshi, podczas gdy reszta siatkarzy pełniła rolę tajemniczych cieni, stojących w tle.
Cóż, nowi przeciwnicy Hinaty i spółki prezentują się równie ciekawie, co pozostałe kluby, które oglądaliśmy do tej pory. Nawet jeśli opoką mistrza regionu jest Ushiwaka, wyraźnie widać, że nie brakuje tu utalentowanych i ambitnych indywidualności. Niestety, niecałe dwadzieścia pięć minut mija w mgnieniu oka – chłopcy przekomarzają się, popisują przed przeciwnikami i motywują się nawzajem. Nie zabrakło również oficjalnego przedstawienia graczy (w końcu to finał zawodów), ale efekt jest taki, że sportowych emocji było tyle, co kot napłakał – ot, jedno rozegranie zakończone punktem dla Shiratorizawy. Nie czarujmy się, niezależnie od liczby odcinków tematem przewodnim jest jeden mecz i będzie trwał stosunkowo długo, zwłaszcza na tle poprzednich starć. Mimo to jest spokojna o poziom serii, stęskniłam się za bohaterami, a w pierwszym odcinku zabrakło tylko siatkówki.
Graficznie niewiele się zmieniło, ale o jakości zadecydują kolejne odcinki, ponieważ dopiero popisy przy siatce pokażą, jak naprawdę spisali się rysownicy i animatorzy. Na razie warto zwrócić uwagę na czołówkę, niekoniecznie ładnie zaśpiewaną, ale wpadającą w ucho i wzbogaconą bardzo udaną animacją, idealnie oddającą charakter tytułowego starcia. Ending jest dużo mniej widowiskowy, zwłaszcza pod względem wizualnym, ale piosence niczego nie brakuje.
Haikyuu!! Karasuno Koukou vs Shiratorizawa Gakuen Koukou jeszcze nie rozwinęło skrzydeł, ale też nie miało po temu okazji. Mimo to świetnie bawiłam się podczas seansu, a nawet musiałam kilkakrotnie zatrzymać film, żeby móc się spokojnie wyśmiać. Jestem szalenie ciekawa, jak w ostatecznym rozrachunku wypadnie seria, co ma o tyle duże znaczenie, że patrząc na mangowy pierwowzór, na czwartą przyjdzie nam poczekać nieco dłużej.