Enmusubi no Youko-chan – odcinek 1

Czymże jest miłość? Czy jeśli kochasz jesteś zdolny poświęcić wszytko dla niej… (tu wstawić proszę wzniosłe cytaty dotyczące prawdziwej miłości i poświęcenia, płatki sakury, ptaki, motyle i malowaną historię miłosną). Oto lisica Yaya Tousan – zajmująca się spełnianiem życzeń i zawierająca ze swoimi ofia… znaczy klientami kontrakty, w ramach których zwykle oddają jej wszystko za przywrócenie miłości ich życia. Niestety, nie dowiadujemy się o niej zbyt wiele (przynajmniej na razie), ponieważ historia skupia się, a raczej w porywach bardzo się stara, na jej młodszej siostrze (?) Suusu.

Suusu jest młodą lisiczka, bardzo pragnącą się wykazać, ale chwilowo jest naiwna, niezdarna i nieogarnięta, i generalnie raczej przynosi rodowi wstyd niż dumę – dopiero dostała pierwsze zlecenie na swoją pierwszą parę. Na skojarzenie, nie zabicie! Na domiar złego okazuje się, że przeznaczeniem Suusu jest raczej planowane dla niej przez Siły Wyższe małżeństwo z osobnikiem, którego nie widziała na oczy, a nie praca – nic więc dziwnego, że postanawia zrobić co tylko w jej mocy, by udowodnić, że nie jest aż taką ofiarą losu i jednak się nadaje.

Haku Gessho jest mnichem. Z pół-mroczną przeszłością i silną dekoncentracją, gdy w grę wchodzi jedzenie. Oraz z precyzyjnym PLANEM dotyczącym swojej przyszłości, z którym pojawia się na planie programu, co to kojarzy pary albo po piękności, albo po kasie – musi bowiem bardzo szybko znaleźć sobie wybrankę, inaczej pewne Siły Wyższe każą mu się ożenić z wybraną przez nich panienką, której na oczy nie widział.

Unification League (Siły Wyższe) jest tajnym stowarzyszeniem utworzonym ponad tysiąc lat temu przez mnichów (przynależność niekreślona), by utrzymać balans pomiędzy ludźmi a youkai. Głównymi klanami są są rodziny Ri, Oh i Cho, a aktualnym przywódcą jest niejaki Fuuki Oh – bożyszcze tłumów, przystojny, bogaty, utalentowany i w ogóle (to nam wyjaśnia przypadkowy widz z widowni). Okazuje się, że Liga zajmuje się głównie kojarzeniem par człowiek-youkai (przynajmniej tak chwilowo wynika). Chwilowo też wiemy, że jednym z ich dalekosiężnych planów jest skojarzenie niejakiego Haku Gessho i Suusu Tousan. Dlaczego? Pewno przeznaczenie i polityka, która gdzieś tam przemyka w tle jako konflikt pomiędzy lisimi klanami i niezadowolenie ze statusu klanu bohaterki.

Han Unhi jest księciem klanu Nishisaiiki (też lisiego, który notabene nie jest zadowolony z wyższego statusu klanu Tousan – no popatrzcie tylko na tę małą Suusu, do niczego się nie nadaje i lepiej by ją już utłuc, niż by miała się bawić w aranżowanie małżeństw, wstyd przynosi youkai). Jest też, jak się okazuje, zleceniodawcą  pierwszej pracy Suusu (cóż za zbieg okoliczności) i niestety, na swoje nieszczęście ma malutki problem ze swoimi mocami. Cóż, jako liso-pies jest sympatyczniejszy niż w postaci humanoidalnej.

Co my tu jeszcze mamy… Średnią siostrę Tousan, dwóch biednych ochroniarzy Fuuki-samy, dwa duże lisy bojowe, reinkarnację księżniczki, która w tym życiu boi się duchów, przedstawicielkę klanu Nishisaiiki wychodzącą z nerw i siebie oraz najedzonego nie-przypadkowego mnicha, który zapewne w przyszłości będzie odgrywał Ważną Rolę. I jakiś tam tłumek w tle. Jak na pierwszy odcinek nie jest to wiele, ale…

No i tu jest wielkie „ale”  i główny zarzut co do tak zwanej fabuły i przedstawienia bohaterów, a raczej tempa i rozplanowania wydarzeń. Ja rozumiem, że jak oglądam odcinek do zajawki, to czasem przerwę, by coś zanotować. Ale na litość, twórcy tego nie powinni robić, fabuła powinna być w miarę równa, a nie poszatkowana jak kapusta do sałatki przez komediowe wstawki pokazujące widzowi, jak bardzo niezdarna jest Suusu, jak bardzo łasy na jedzenie jest Haku, czy jak bardzo kombinujący jest Fuuki. Przynajmniej jedną trzecią zajmują wstawki komediowe – bohaterowie są wprawdzie uroczy, ale… Po trzecim „Jak mi zapłacisz w cukierkach to ci pomogę” / „Chcę zostać wielkim youkai!” jednak człowiek ma wrażenie, że starczy. Co więcej, przedstawienie bohaterów wygląda tak, jak napisałam wyżej – bohater się pojawia, infodump, następny w kolejce! Lekko irytujące, nie?

 

W kwestii grafiki nie będę, w przeciwieństwie do niektórych opinii, rwać szat. Kreska jest w miarę sympatyczna i raczej stonowana, SDczki są urocze, zarzut, że wygląda „zbyt staro” w stosunku do dzisiejszych fajerwerków graficznych pominę milczeniem, tak samo jak „za mało walk było pokazanych!”. No nie było, zdarza się. Uwagę zwraca bardzo sentymentalny opening, wykonywany dla odmiany w języku chińskim, i, co ważne, przedstawiający historię bohaterów, ale nie głównych, tylko pobocznych – czyli co się kiedyś wydarzyło pomiędzy i z nimi.

Generalnie jak na kooprodukcję chińsko-japońska na podstawie manhwy nie jest aż tak bardzo tragicznie – z drugiej strony ja osobiście mam dosyć wysoką odporność na nietypową kreskę.

No dobrze, ta scena to była tragicznie narysowana…

Comments on: "Enmusubi no Youko-chan – odcinek 1" (1)

  1. Dodajmy jednak, że ta cała kooprodukcja to głównie zrobienie dabingu japońskiego (no dobra ponoć są jakieś dodatkowe sceny), dodatkowo odcinki chińskie to były 10 minutówki, pewnie z tego wynika te dziwne wrażenie poszatkowania.

Leave a comment for: "Enmusubi no Youko-chan – odcinek 1"