Kakuriyo no Yadomeshi – odcinek 1

Odkąd pamięta, Aoi zawsze widziała duchy i demony. Przez niezwykły, ale i kłopotliwy dar, porzuciła ją matka i gdyby nie pewien starszy człowiek, który ją adoptował, dzieciństwo Aoi byłoby zapewne pełne mniejszych i większych dramatów. Dzięki pomocy troskliwego opiekuna bohaterka nauczyła radzić sobie z demonami i przy okazji stała się całkiem zdolną kucharką. Niestety starszy pan zmarł i dziewczyna została zupełnie sama – co prawda, dzięki zapobiegliwości opiekuna nie musi się zbytnio martwić o dach nad głową i bieżące wydatki, ale szybko wychodzi na jaw, że to nie wszystko, co zostawił jej dziadek.

 

 

W drodze na uczelnię Aoi spotyka ayakashi, narzekającego na głód, a że to nie pierwsze takie spotkanie w jej życiu, częstuje nieznajomego przygotowanym przez siebie bento. Kiedy po zajęciach mija miejsce spotkania, znajduje swoje pudełko zawinięte w nową, piękną chustę oraz śliczną spinkę do włosów. Przekonana, że to forma podziękowania, rozwija materiał i… zostaje przeniesiona do świata demonów, gdzie już-nie-głodny rogaty ayakashi informuje ją, że wkrótce zostanie jego żoną! Cóż, wydaje się, że oprócz niego nikt nie jest zachwycony tym pomysłem – ani demoniczni podwładni, ani tym bardziej Aoi. Problem polega na tym, że o małżeństwie zdecydowano już jakiś czas temu – to dziadek Aoi zgodził się oddać ją potężnemu demonowi, jeżeli nie zdoła spłacić długu, jaki u niego zaciągnął. Zaskoczona i nieco podłamana tym faktem bohaterka nie daje jednak za wygraną i oznajmia, że woli odpracować dług niż wyjść za mąż, a jako że mroczny narzeczony jest właścicielem okazałej „Niebiańskiej gospody”, jest przekonana, że szybko znajdzie się dla niej zajęcie…

Kakuriyo no Yadomeshi to kolejne anime łączące elementy nadnaturalne i kulinaria, acz tutaj spory nacisk położono także na romans. W zapowiedzi sezonu wiosennego gardłowałam, że to kolejna okazja dla studia Gonzo do spaprania teoretycznie fabularnego samograja, ale na razie na horyzoncie nie widać tragedii. Nie jest to dzieło wybitne i na razie nie wychodzi poza ramy klasycznego męskiego haremu, ale wyraźnie widać, że pierwowzorem nie jest gra, co należy uznać za zaletę. W sensie, da się zauważyć, że gdzieś tu czai się jakaś historia i być może przy odrobinie szczęścia uda się ją zgrabnie opowiedzieć. Kolejny plus stawiam za bohaterkę, którą trudno uznać za pozbawioną charakteru mimozę. No dobrze, może nie jest to wulkan energii, ale potrafi postawić na swoim i bardzo wytrwale dąży do celu – i co najważniejsze, jej mózg nie ulega rozpuszczeniu na widok przystojnego demona. Niewiele dowiadujemy się o mrocznym właścicielu gospody, ale zapewne i na niego przyjdzie czas. Zresztą zamiast niego swoje pięć minut dostaje srebrnowłosy kitsune, Ginji.

 

Cóż, pierwszy odcinek nastraja względnie optymistycznie – mamy jakiś tam niezgorszy zalążek fabuły, panienka daje się lubić i ma sporo oleju w głowie, demoniszcza są przystojne i tajemnicze, a i oprawa audiowizualna sprawia dobre wrażenie. Grafika jest całkiem przyjemna, mamy tu sporo detalu oraz nieco pastelową, ale wyważoną kolorystykę, a i animacja daje radę. Muzyka to zlepek na poły tradycyjnych melodii, całkiem nieźle sprawdzających się jako tło. Czołówka oraz piosenka towarzysząca napisom końcowym też prezentują się dobrze – są melodyjne, pasują do tematyki anime i zostały naprawdę nieźle zaśpiewane.

Podsumowując, mój mózg nie zanotował żadnego czerwonego alarmu, ale niestety gdzieś z tyłu głowy kołata myśl, że to jednak Gonzo i ten efektowny domek z kart może w każdej chwili runąć…

 

Leave a comment for: "Kakuriyo no Yadomeshi – odcinek 1"