Fugou Keiji: Balance:Unlimited – odcinek 2

Niestety nie było nam dane ujrzeć wyniku konfrontacji na dachu z odcinka pierwszego – żaden z bohaterów nie nosi śladów obicia na twarzy. Ale co tam ciągłość. Katou dostaje polecenie, by zostać opiekunem Kambe, i, czego można się domyślić, stanowczo odmawia. Sam obiekt zostaje natomiast poczęstowany żelkiem kształcie rybki przez współpracowniczkę i żelka zjada, wyglądając tak, jakby w życiu nie widział czegoś podobnego na oczy. Tymczasem Kamei odkrywa, że nagle z przedawkowania zmarła jego (i Katou też) ulubiona modelka, ale sprawa nie dotyczy ich wydziału, w związku z tym jej nie dostają. Zdegustowany tym Katou udaje się po zakup środków biurowych, z depczącym mu po piętach Kambe.

 

Gdy obaj wracają z miasta, napotykają dwóch ulicznych artystów dających żałosny popis zdolności. Przemowa Katou na temat radzenia sobie z życiu i wiązania końca z końcem przez biedniejszych zostaje stłumiona przez akt „dobroci” Kambe, czyli czek na sporą sumę. Uradowani i wcale nie zmieszani artyści postanawiają się udać na popijawę, lecz zostają zgarnięci przez Kambe, który wyczuwa od nich woń meskaliny…

 

Na posterunku zostają poddani przesłuchaniu w sprawie posiadania, a przede wszystkim zakupu narkotyków, przez Kambe i starszego detektywa – jeden na jednego. Oczywiście Kambe zabłyskuje użyciem technologii i skanując przez technologiczne okularki dowód gostka, z łatwością łapie go na kłamstwie, jednak nie może zmusić go w ten sposób do wyznania prawdy o dostawcy. Ale może odpowiednia suma pieniędzy coś zdziała? Bardzo zdegustowany Katou komentuje, że opieranie się na maszynach i kasie jest fe i w ogóle, i należy stosować metody starszego typu – po czym mamy przebitkę na przesłuchanie prowadzone przez starszego detektywa, który odwołuje się do mamusi przesłuchiwanego i wyciąga wyznanie. Tyle, że Kambe, ku niezadowoleniu Katou, też.

 

Rozpoczyna się obserwacja podejrzanego, obaj panowie zasiadają w samochodzie wraz ze znajomym Katou, reporterem śledczym, po czym jedzą ramen, jeżdżą za podejrzanym, obserwują seksy w aucie, fotografują i gromadzą materiał dowodowy. Po jakimś czasie Katou zostaje sam i śledzi jedną z podejrzanych dziewczyn, często się kręcącą przy handlarzu narkotykami. Niestety, gubi ją gdzieś w lesie, a zamiast tego trafia na ogromny dom, który, ku jego zdziwieniu, okazuje się domem Kambe. I tutaj mamy nawiązanie do X różnych filmów szpiegowskich, plus Czarnej Pantery, bo poznajemy siostrzyczkę Kambe – mechanika, szpiega, geniusza, wynalazczynię różnych broni. Okazuje się, że cała ta obserwacja prowadzi do rozpracowania wielkiej grupy przestępczej, która się spotka na jakimś przyjęciu, ale tu Katou strzela focha, że tak technicznie, a on woli tradycyjnie prowadzić śledztwo i sobie idzie.

 

Oczywiście na przyjęcie się dostaje, udaje się mu ukraść smartfona szefa (sic!), ale zostaje złapany, uratowany przez podejrzaną maskotkę, a następnie uśpiony dymem usypiającym, wystrzelonym z pseudowojskowego, ciężkouzbrojonego śmigłowca bojowego należącego do Kambe, który właśnie kupił wieżowiec w którym jest impreza, by go rozwalić i złapać szajkę. Powtarzam – Katou „is not amused”.

 

Odcinek kończy się konfrontacją panów, podczas wyciągnięta zostaje przeszłość Katou, i wysłaniem ich obu do Hongkongu, ponoć na jakieś sympozjum.

Opis odcinka jest długi, ale równie dłuży się oglądanie czegoś, co, podobno, w założeniu ma być komedią (sic!) detektywistyczną, a nie spełnia żadnych założeń. Ani to komedia, ani detektywistyczne. Widać sceny, które w założeniu powinny widza śmieszyć, ale wzbudzają one tylko zażenowanie. Zderzenie dwóch charakterów – cynicznego żółtodzioba i idealistycznego wyjadacza miałoby sens, gdyby panowie mieli jakąkolwiek chemię pomiędzy – niestety, stoją na zupełnie innych planetach, mówią, ale nie do siebie, tylko obok siebie, Katou wygłasza jakąś mądrość życiową, a Kambe na to nawet nie reaguje, równie dobrze mógłby mówić do ściany. Natomiast co do części detektywistycznej, tym co się nasuwa jest, jak wyglądałby Szerlok napisany przez maniaka nowoczesnych technologii, który zamiast dedukcji używałby rzeczonej.

Nie będę się czepiać dwóch rzeczy – grafiki i seiyuu, bowiem podejrzewam, a jest to uzasadnione podejrzenie, poparte faktem, że ze względu na panującą sytuację, na razie seria zostaje zawieszona, że jedno i drugie było robione na odległość, nie w studiu, bez porządnego zaplecza – i to widać.

Na razie, w tym stanie, nie polecam.

Leave a comment for: "Fugou Keiji: Balance:Unlimited – odcinek 2"