Noblesse – odcinek 2

Na scenie masakry, która miała miejsce w Awakening – tak, ta wiedza nadal jest potrzebna –  pojawia się parka mocno nietypowa z wyglądu (oczywiście w świecie przedstawionym, nie w anime); ewidentnie szukają śladów znikniętej tajemniczo za sprawą Unii trumny. Jasna sprawa, że w tym celu trzeba się zapisać do najbliższego liceum, konkretnie tego prowadzonego przez Frankensteina… Małe spięcie ze stróżem przy bramie, który głupi nie jest i łatwo się orientuje, że coś jest nie tak, próba wpłynięcia na dyrektora, który z przyczyn oczywistych jak wyżej i jeszcze bardziej, rytuał przedstawiania „studentów z zagranicy”, ku zazdrości całej klasy powierzonych znów, jak poprzednio Raizel, pieczy Yu Tashiro, i zabawę można zacząć na całego. Konkretnie wieczorek zapoznawczy z inicjatywy Yu urządzony w mieszkaniu Frankensteina, gdzie rezydują Rai i M-21 (tak, to uwłaczające i bez sensu, ale krótsze niż „srebrnowłosy”).

Jego efektem prócz sterty naczyń do mycia i okruchów czipsów na podłodze, a także mojego krótkiego rozbawienia reakcjami Frankena na to, jest zamieszkanie Regisa i Seiry w tym samym apartamencie. Bo, jak stwierdził Yu, jeszcze nie znaleźli odpowiedniego miejsca, a skoro dyrektor przygarnia każdego… Pasuje to obu stronom, które niezależnie od siebie postanowiły mieć na siebie oko, więc załatwione. Wcześniej Franken po drodze z pracy wyjaśnił M-21 (i widzom przy okazji) co nieco na temat tzw. „szlachetnych” – nadistot, których duma i zdolności skłaniały przed wiekami do roztaczania opieki nad biednymi i bezsilnymi (en general) ludźmi, a ci garnęli się pod ich skrzydła. Co prawda białowłosa parka nie wygląda na współpracowników Matki Teresy, ale ewidentnie do tego właśnie gatunku należy. Przy czym Rai wzbudził ich żywe zainteresowanie, ale nie wygląda, żeby się domyślili, kim jest, więc ja tam nie wiem, jak to jest z tymi ich zdolnościami… zresztą Franken i M-21 też są na nie odporni.

Ponieważ Seira zauważyła na ręce M-21 tatuaż Unii, Regis postanowił go przepytać na okoliczność zakrwawionej sterty gruzów, przy czym nie bawił się w subtelności i dyplomację, więc rychło doszło do całkowitego odkrycia kart i konfrontacji siłowej. Jednak przerwała ją telepatyczna wiadomość dla Regisa od Seiry, że wraz z Raiem i Manabu została wplątana w porachunki gangu Przerośniętych Dresów z Yu (nie żeby komukolwiek z nich, może prócz Manabu, drgnęła z tego powodu choćby powieka). Yu zresztą całkiem nieźle sobie radzi – wbrew pozorom, nie ma nadprzyrodzonych zdolności, po prostu umie w bijatyki – a na ostatek w sukurs przychodzi mu M-21 i za chwilę wszyscy spokojnie kontynuują powrót do domu. W przypadku Regisa i M-21 urozmaicając go sobie przerzucaniem się groźbami śmierci, trochę bez przekonania. Rai, mam wrażenie, nie wypowiedział przez cały odcinek ani jednego słowa…

No co ja poradzę, głupawe to raczej jest i lekko nużące. I nie mogę dojść, czy dlatego, że twórcom się nie chciało albo nie udało przekazać czegoś z oryginału, czy w ich przekonaniu to ma być śmieszne, a nie jest. No, może w przebłyskach, vide Franken w różowych rękawicach nad stertą naczyń, ale jednocześnie nie mogę myśleć o idiotyczności i pretekstowości tej sytuacji z umieszczeniem dwojga nowych uczniów w domu dyrektora, mającej chyba na celu oszczędzenie rysownikom tworzenia kolejnej lokacji. Pardon, specom od CG. Poza tym seria wygląda, jakby nie mogła się zdecydować, czy ma być (śmiertelnie) poważna, czy jednak komediowa, i żadna z tych opcji jej nie wychodzi. A przecież potencjał jest na obie, a nawet na ich zgrabne połączenie, nie raz takie widzieliśmy. Tylko kluczem będzie tu pewnie słowo „zgrabne”, a z tym kłopot. Poza tym koncepcja wykutych z marmuru bohaterów sprawdziła się co prawda w przypadku popiersi greckich bogów, ale tu nie widzę na to szans – to po prostu nie działa i mam szczerą nadzieję, że więcej „szlachetnych” się nie pojawi! Z pozostałych postaci niejaką moją sympatię budzi żywiołowy Yu (wszak to shounenowa klasyka) i ostrożny M-21 (z racji sytuacji i kilku więcej szczątków osobowości niż cała reszta razem wzięta).

Wreszcie i wizualnie trudno mówić o sukcesie – miałkie tła z generatora, postaci ruszają się sztywno, stoją i siedzą, jakby kij połknęły, co mnie denerwuje nawet bardziej niż deformacje w sylwetkach i czasami na twarzy, o ile w grę wchodzi inne ujęcie niż en face czy zbliżenie. Projekty też są takie sobie, niby bisze, a jakieś brzydkie, zresztą to samo dotyczy „bishoujo” Seiry, może i z figurą klepsydry, ale całkowicie pozbawionej seksapilu. No, kolorystyka i gra światłem są w porządku, ale trudno zepsuć zachód słońca… Dałoby się to pewnie spokojnie przeżyć, bo kluczowa będzie jednak fabuła, a przynajmniej jakaś sensowna koncepcja na interakcje postaci, ale to na razie nie porywa, a przeciwnie, pokazuje liczne niedociągnięcia. Coś z tą serią jest po prostu nie tak, a szkoda.

Leave a comment for: "Noblesse – odcinek 2"