86 – odcinek 1

Muszę przyznać, że twórcy „mają moją uwagę”. Wprowadzenie jest bardzo zgrabne, intrygujące i pokazuje kilka istotnych rysów zarówno świata przedstawionego, jak i głównej bohaterki. Otóż, jak wiadomo już z zapowiedzi, Republika San Magnolia toczy wojnę z sąsiadem zwanym enigmatycznie Imperium (zła?), przy czym tego w ogóle nie widać na ulicach, bo ludzie żyją sobie najnormalniej w świecie, a telewizja radośnie obwieszcza, że w kolejnym zwycięskim starciu nikt nie zginął i najdalej za dwa lata wojna się skończy. Jest tak dlatego, że starcia odbywają się między bezzałogowymi dronami (a raczej mechami będącymi skrzyżowaniem pająka i działka), którymi za pomocą systemu Para-RAID, opartego na nasłuchu, kierują zdalnie oficerowie San Magnolii zwani Handlerami. Jednym z nich jest najmłodsza w historii major, Lena Miize, mocno odstająca od reszty oficerskiej kompanii, zdradzającej ewidentne objawy degeneracji, w normalnym wojsku raczej niewyobrażalnej (picie w kwaterze głównej to tylko najbardziej widoczny przykład).

 

Lena jako jedyna z pokazanych postaci, włącznie z jej przyjaciółką, zajmującą się obsługą systemu Para-RAID, wydaje się przejmować tym, że prawda o wojnie jest inna: drony nie są bezzałogowe, lecz pilotują je ludzie, oficjalnie określani przez wojskowych Procesorami, nieoficjalnie acz powszechnie „świniami”. Zamieszkują oni tzw. 86 dystrykt republiki, którego próżno szukać na mapach. Żyją więc i giną w tajemnicy przed resztą Sanmagnolczyków. Lena jako Handler musi się z tym godzić, ale próbuje też zachowywać się po ludzku w stosunku do pogardzanych i skazanych na śmierć żołnierzy. Ci niekoniecznie to doceniają, ale też trudno im się dziwić. Tymczasem generał – a prywatnie jej stryj – powierza jej stanowisko Handlera One, który prowadzi jednostkę zwaną Spearhead, mającą duże sukcesy w walce, ale cieszącą się złą sławą, gdyż kolejni jej Handlerzy źle kończą, np. samobójstwem lub obłędem.

Dopiero kiedy akcja przenosi się do koszar, jeśli tak można to nazwać, żołnierzy z 86 dystryktu, staje się jasne to, co zamajaczyło mi nieubranym w słowa podejrzeniem, kiedy Lena szła ulicą wśród tłumu ludzi o tym samym typie rasowym. Otóż obywatele San Magnolii wszyscy co do jednego są jasnowłosi, niebieskoocy i bladoskórzy, podczas gdy ginący za nich w tajemnicy „Procesorzy” mają różnokolorowe włosy i oczy oraz skórę w różnych odcieniach. Przypadek? Oczywiście, że nie, a mnie kluje się kolejne podejrzenie co do wroga, którego na razie nikt z nas na oczy nie widział. Tymczasem kilka scenek z życia 86 pokazuje, że są to zaskakująco młodzi ludzie, blisko zżyci ze sobą i ewidentnie pogodzeni z losem. Przywódcą szwadronu Spearhead jest milczący Shin, pseudonim Undertaker, a nieoficjalnie Kosiarz. I wygląda na to, że nie wynika to tylko z dużej rotacji na stanowisku Handlera One, bo Shin jako dowódca ma najwyraźniej także obowiązek zająć się problemem rannych towarzyszy… ostatecznie.

Podobało mi się. Jak wspomniałam, wprowadzenie zrobione jest dobrze, zarówno co do sytuacji, jak i postaci, zwłaszcza Leny. Shina zapewne poznamy bliżej w kolejnych odcinkach, ale pierwsze zarysy już się wyłaniają i wyglądają ciekawie, a co ważniejsze, wiarygodnie. W dodatku wygląda to całkiem dobrze, jeśli nie lepiej, pod względem wykonania, bo ani postacie, ani tła, ani animacja, w tym 3D (walki dronów) nie budzą moich zastrzeżeń, a kolorystyka i gra światłem jest świetna. Co do muzyki, rzucił mi się na uszy ending i lekko je pokaleczył, nie zdołałam przesłuchać całości, ale seiyuu wypadają dobrze, zwłaszcza spodobało mi się, jak brzmi Shin, raczej małomówny. Zobaczymy, co będzie dalej, ale na razie warto się zapoznać.

Leave a comment for: "86 – odcinek 1"