Fumetsu no Anata e – odcinek 1

Tajemniczy byt o kształcie kuli trafia na Ziemię. Ma on moc przyjmowania każdej formy, o ile znajdzie odpowiedni impuls do transformacji – z początku na długie lata staje się skałą, by następnie, wykorzystując śmierć wilka, stać się żywą istotą. Trafia na właściciela zwierzęcia, mieszkającego samotnie w opuszczonej wiosce chłopca, oczywiście nieświadomego tego, że zamiast Joana – tak bowiem nazywał przyjaciela – powróciło do niego coś innego. Byt stopniowo poznaje nowe rzeczy, od zapachów przez ciepło ognia do smaku jedzenia, przede wszystkim zaś uczy się życia z człowiekiem. Chłopiec wykazuje wyjątkowy optymizm, wierzy bowiem, że jego bliscy, którzy odeszli pięć lat temu w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia, żyją i kiedyś po niego wrócą. Wie jednocześnie jednak, że bezczynnym czekaniem nic nie zdziała, wyrusza więc z Joan w długą wędrówkę, kierując się co rusz znajdowanymi głazami ze strzałkami. Nie zważając na trudne warunki, zmęczenie, a później też i ranę w nodze, bohater w końcu dociera do zbiorowego grobu, którego widok pozbawia go ostatnich złudzeń. Ledwo żywy wraca z wilkiem do wioski, gdzie wkrótce umiera, byt zaś przejmuje jego formę i kontynuuje podróż w poszukiwaniu większych bodźców do zmian.

Człowiek czuł. Czytał mangę, doskonale wiedział, na co trzeba się szykować. Więc czemu, do jasnej anielki, nie przygotował sobie przynajmniej jednej chusteczki?! Ech, serio, dawno żaden początek anime mnie tak emocjonalnie nie sponiewierał – co to będzie, gdy przyjdzie patrzeć na śmierć innych, lepiej poznanych bohaterów? Opowieść stworzona przez Yoshitoki Ooimę (autorkę Koe no Katachi) obfituje w poruszające momenty, które w wersji animowanej (wiadomo, dodanie muzyki, gra aktorska itp.) jeszcze mocniej zadziałają, oczywiście o ile Brain’s Base nie skopie adaptacji. Na razie się na to nie zapowiada, aczkolwiek chwila prawdy nastąpi dopiero w kolejnym odcinku, gdy przejdziemy do właściwej akcji.

Główny bohater jest czymś, co będzie często zmieniało postać – nie trzeba nikogo przekonywać, jak ważną rolę odgrywa w tym przypadku animacja. Już w przemianie wilka w człowieka widać, że nie obejdzie się bez uproszczeń (rzut kamery na cień zamiast na bohatera), ogólnie jednak wygląda to nie najgorzej. Także w normalnych scenach nie ma się wrażenia toporności, gdy trzeba, ruchu nie brakuje, a i oddanie bogatej mimiki bezimiennego chłopca wyszło sprawnie. Jako że pierwszy odcinek toczył się w mało atrakcyjnych wizualnie lokacjach, nie mogliśmy liczyć na graficzne fajerwerki – dalej powinno być tylko przyjemniej dla oka. Uwielbiam natomiast projekt chłopaka i cieszę się, że zostanie z nami na dłużej, na miłe mordki zawsze dobrze popatrzeć. Posłuchać też? Na protagonistę wybrano debiutującego w branży Reijiego Kawashimę, co niewątpliwie stanowi powiew świeżości – jako pozytywny chłopiec stopniowo przyjmujący do wiadomości okrutną prawdę wypadł przekonująco, tylko więc trzymać kciuki, by i w kolejnych odcinkach nie zawiódł.

Leave a comment for: "Fumetsu no Anata e – odcinek 1"