Mashiro no Oto – odcinek 1

Dziadek Setsuny umiera, a wraz z nim dźwięk shamisenu, który chłopak kochał i podziwiał. W związku z tym Setsuna postanawia porzucić spokojne rodzinne strony i udać się gdzieś, gdzie jest głośno i gwarno, aby odzyskać utraconą chęć do gry. Wybór wydaje się oczywisty – Tokio. Ale zamiast natchnienia i spokoju duszy, bohater znajduje tu nieznośny hałas i oślepiające neony, które przyprawiają go o zawrót głowy i to całkiem dosłownie. Zdezorientowany Setsuna najpierw wpada na mającą artystyczne ambicje hostessę, Yunę, a potem na lokalnego typka z pod ciemnej gwiazdy, co kończy się dla niego dosyć bolesną lekcją. Z opresji ratuje go właśnie Yuna, która chyba rozpoznaje w chłopaku siebie – zagubioną prowincjuszkę, szukającą szczęścia w stolicy. Koniec końców, kobieta zabiera Setsunę do siebie i pozwala mu zostać na dłużej, pod warunkiem że będzie zajmował się domem. Yuna przedstawia mu także swojego chłopaka, lidera niszowego zespołu. Mężczyzna ma wyjątkowo wysokie mniemanie o sobie i wyraźne wykorzystuje dobroć i emocjonalne zaangażowanie partnerki, co nie podoba się bohaterowi.

Pojawienie się Setsuny sprawia, że Yuna zaczyna zastanawiać się nad swoimi wyborami. Dochodzi też do nieprzyjemnej konfrontacji z chłopakiem dziewczyny – jej efekt nie czyni nikogo szczęśliwszym, ale zdecydowanie oczyszcza atmosferę i pozwala dokonać bohaterom trudnych wyborów… Mashiro no Oto zaskakuje intensywnością uczuć i dojrzałością. Zapowiada się naprawdę interesująca seria, pełna ciekawych, wielowymiarowych postaci. Twórcy bardzo sprawnie wprowadzają widza w historię, z rozmachem i pewnością nakreślają problemy i wątpliwości targające bohaterami, unikając zero-jedynkowej oceny ich zachowania.

Setsuna to pełny ideałów i miłości do muzyki chłopak, który ma bardzo jasno sprecyzowany cel, ale jeszcze nie do końca wie, jak jak go osiągnąć. Śmierć ukochanego i podziwianego dziadka to dla niego potężny cios i chociaż jest mu bardzo trudno, z uporem idzie przed siebie, szukając własnej drogi. Podobne problemy ma, również pochodząca z prowincji, Yuna (nie mówi tego wprost, ale wszystko na to wskazuje). Wymarzona kariera aktorki stoi w miejscu, a kolejne obietnice agenta brzmią jak pobożne życzenia niepodparte żadnymi faktami. Yuna ma świadomość, że niewiele już może zrobić i prawdopodobnie stoi pod ścianą, ale mimo to brnie dalej, licząc na cud. Pociesza się słowami agenta i pochwałami chłopaka, ale w gruncie rzeczy nie wierzy już w sukces. Jednak pojawienie się Setsuny motywuje ją do działania, wymusza na niej działanie i podjęcie konkretnych decyzji, które przychodzą jej zaskakująco łatwo, co świadczy tylko o tym, z jak silną postacią mamy do czynienia. Chwilowym „czarnym charakterem” jest chłopak Yuny – rozpuszczony jak dziadowski bicz muzyk z ambicjami, które realizuje kosztem innych. Ale i on nie jest tak do końca zły – owszem, zachowuje się jak dupek, ale mimo wszystko potrafi przyznać się do błędu i porażki. Ot, niezbyt idealni, ale dający się lubić bohaterowie z jakimś tam bagażem doświadczeń. Duży plus!

Graficznie seria prezentuje się ładnie – dużo interesujących ujęć, nie uciekanie od pokazania gry na shamisenie i ogólne poczucie solidności. Projekty postaci są dopracowane, efektowne i bardzo zróżnicowane, a kolorystyka stonowana, ale bogata. Zdecydowanie jest na czym zawiesić oko, chociaż trudno mówić o fajerwerkach. Jeżeli zaś chodzi o muzykę, to jest miodnie! Acz stanowczo domagam się więcej shamisenu!

Pierwszy odcinek Mashiro no Oto mocno zaostrza apetyt na resztę – anime ma klimat, ciekawych bohaterów i historię do opowiedzenia. Warstwa wizualno-muzyczna również zachęca do oglądania. Póki co, jedna z lepszych propozycji wiosennych.

Leave a comment for: "Mashiro no Oto – odcinek 1"