Osananajimi ga Zettai ni Makenai LoveCome – odcinek 3

Nadszedł dzień długo planowanej zemsty! Jednak nie wszystko od razu… Na początku Sueharu dowiaduje się, kim był Shirou, a chwilę później zrywa z nim Kuroha. Swoją drogą, dzieją się rzeczy nieoczekiwane – cała trójka postanowiła wreszcie zacząć rozmawiać i wyjaśnić sobie nawzajem parę rzeczy. Niebywałe.

Zdawać by się mogło, że nic nie może pójść źle. Shirokusa swoim wyznaniem w zasadzie utwierdziła Sueharu w przekonaniu, że może wygrać potyczkę z Mitsuru, a Kuroha wycofała się na dalszy plan. Nic jednak bardziej mylnego! Po wspólnym występie panów, który ranił słuch i wzrok, następuje kolejna niespodzianka. Osobą, której Sueharu wyznaje miłość, okazuje się Kuroha, ale ku jego zaskoczeniu odrzuca ona propozycję związku. Potem wszyscy żyli długo i nieszczęśliwie. Na koniec Mitsuru wyjaśnia jeszcze swój chytry plan uszczęśliwienia swojego idola z dzieciństwa (och, ach, okazuje się, że dobry z niego człowiek). Przynajmniej sam ma powody do zadowolenia, bo jego ulubieniec wrócił na scenę.

Opary absurdu spowijały cały odcinek. Po dość przyzwoitym jak na ten tytuł wstępie fabuła odleciała w kosmos. Kulminacyjnym punktem odcinka był żenujący występ dwóch rywali, fatalnie zrealizowany pod każdym aspektem. Równie żenujące okazały się wyznania miłosne oraz związane z nimi decyzje bohaterów. Na sam koniec pojawiła się jeszcze kolejna niewiasta nazywająca Sueharu onii-chan. Przepraszam bardzo, ale ja z tej beczki śmiechu wysiadam, a komu się spodobało – tego zapewne kolejne odcinki nie zawiodą.

Leave a comment for: "Osananajimi ga Zettai ni Makenai LoveCome – odcinek 3"