Muteking the Dancing Hero – odcinek 1

Muteki przybywa do Neo San Francisco, żeby zamieszkać ze swoją babcią. Po drodze z dworca pomaga przypadkowemu gryzoniowi, poznaje tryskającego energią ekscentryka, wstępuje do fast foodu, a potem (ponieważ nie udaje mu się spożyć posiłku) do lokalnej knajpki, dziwuje się reklamom, wreszcie zaś przychodzi na festiwal muzyczny, podczas którego ma miejsce atak potwora. Kto ma mu stawić czoło, jak nie bohater? W końcu, po pełnym wrażeń dniu, Muteki dociera na miejsce przeznaczenia, zaś odcinek się kończy.

Że to brzmi jakoś tak… za zwyczajnie w porównaniu do zrzutek? No cóż, porządek wydarzeń w zasadzie się zgadza, proszę jednak wyobrazić sobie to wszystko w estetyce wyglądającej, jakby ktoś nałożył estetykę lat osiemdziesiątych na elementy uważane wtedy za futurystyczne oraz elementy nawiązujące bezpośrednio do naszej współczesności, a potem dorzucił jeszcze filtr jak po użyciu nielegalnych środków psychotropowych. Muteking to seria celowo oldschoolowa, przeznaczona dla osób, które albo mają do takiej stylistyki słabość, albo przynajmniej są otwarte na podobne eksperymenty. Do tego, w odróżnieniu od wielu innych animowanych powrotów do przeszłości, nie traktuje samej siebie poważnie i nie wymaga tego od widza, co pozwala o wiele łatwiej przełknąć celową kiczowatość i patos wylewające się z ekranu. Wizualnie ten odcinek był po prostu prześliczny – nie tylko miał sporo niezłych scen, ale przede wszystkim widać w nim było jakiś odgórny zamysł i plan. Może się to podobać lub nie, ale to anime przynajmniej nie zamierza wyglądać tak jak wszystkie inne w tym sezonie.

Bohaterowie – z których dwóch, czyli Mutekiego oraz DJ-a (zwanego także DJ-em), poznajemy szkicowo, a kilkoro dalszych przewija się epizodycznie – sprawiają wrażenie sympatyczne. Są przerysowani, ale na razie na tyle, że da się to spokojnie przełknąć. W ogóle przy całej kiczowatości i prostocie anime w żadnym momencie nie sięgnęło po żarty wulgarne, co mnie akurat bardzo odpowiada. Podział na dobro i zło jest jasny i klarowny, podkreślony kontrastem pomiędzy kolorami „swobodnej” części miasta a monochromatyczną paletą wszystkiego, za do odpowiada złowroga korporacja OctinQ. Muzyka nawiązuje oczywiście do lat osiemdziesiątych, ale powiem uczciwie – nie znam pierwotnej serii i nie wiem, ile z tych utworów zostało z niej pożyczonych lub do niej nawiązuje. Właściwie jedynym elementem, który będzie budzić wątpliwości współczesnych purystów jest wykorzystanie komputera do pokazania części modeli, a przede wszystkim bohatera Mutekinga w formie bojowej. Trochę psuje to imersję (szczególnie w zestawieniu z tłami jak sprzed 40 lat), ale z drugiej strony jest zapewne złem koniecznym, pozwalającym na bardziej dynamiczne ukazanie ruchu. Mnie to zresztą nie przeszkadzało. Czekam na drugi odcinek z poczuciem, że cokolwiek brali twórcy, mocne było, ale w obecnej rzeczywistości może mi dobrze zrobić.

Leave a comment for: "Muteking the Dancing Hero – odcinek 1"