Saihate no Paladin – odcinek 1

Blade wspomnienia z poprzedniego życia wraz z wyrzutami stawianymi samemu sobie skłaniają pochodzącego z naszego świata bohatera do lepszego, pełniejszego życia teraz, gdy odrodził się w tajemniczym obcym miejscu. Miejsce jest cokolwiek dziwne, wielki budynek jakiejś świątyni otoczony łąkami, lasami czy ruinami jakiegoś miasta, nie mniej dziwni są też jego mieszkańcy: duch o aparycji czarodzieja-mędrca, ździebko wysuszona kapłanka oraz kościotrup z włosami na czaszce (a może to peruka?). Trójka ta zajmuje się Willem – jak nazwała bohatera – od czasów jego niemowlęctwa, co nasuwa pytania, skąd  go wzięli i dlaczego pierwszym, co pamięta chłopiec po zjawieniu się w tym świecie, są twarze swoich opiekunów, a nie – dajmy na to – matki czy choćby jakiejś akuszerki.

Odcinek skacze po linii czasowej. Najpierw mamy Willa trzyletniego, potem wracamy do czasów niedługo po urodzeniu, a następnie przechodzimy do jego ósmego roku życia, gdy systematycznie pobiera on już nauki od trojga nieumarłych. Gus (duch), Maria (mumia) i Blood (kościotrup) reprezentują różne umiejętności i z chęcią przekazują je głodnemu wiedzy i rozwoju Willowi. Chłopiec jest pojętny, więc nauka magii, religii czy nawet praktycznych i potrzebnych do życia czynności nie sprawia mu problemu, ale jego wrażliwość i przyziemność stoi nieco w sprzeczności z nauką walki, nie czuje on też aż takiej potrzeby bycia silnym. Wszyscy jednak wiemy, że będzie on w przyszłości wymiatał, co w połączeniu z jego charakterem już w pierwszym odcinku wypada interesująco.

W odcinku dzieje się niewiele, w tempie niespiesznym, ale trochę chaotycznie. Nawet pierwsze dramatyczne wydarzenie z życia Willa, osłaniające nieco tajemnicy skrywanej przez jego opiekunów, nie wpływa znacząco na to tempo. I, niestety, coś mi tu zgrzyta. Niespieszne serie są w porządku, skakanie w czasie przy przedstawianiu historii takoż, ale mam wrażenie, ze w tym przypadku szwy spajające poszczególne sceny są koślawe. Również dialogom brakuje naturalności – nie, nie są sztywne, ale rytm wypowiedzi postaci jest wymuszony przez skakanie z jednej sceny do drugiej, co nie sprzyja płynności.

Szczerze, to nie wiem, co myśleć o tej serii. Zwykle wystarczy mi jeden odcinek, aby ocenić, jakie na mojej drabince ocen miejsce zajmie dane anime, ale Saihate no Paladin jest serią obiecującą, z olbrzymim potencjałem, tylko że coś ten potencjał hamuje. Historia jest ciekawa, postaci są ciekawe, chcę wiedzieć, co będzie dalej, ale wyczuwam pewną nieporadność reżyserii, plus takie kwiatki jak najazd na zmieniające wyraz oczy jednej postaci, podczas gdy wypowiada się inna.

Trudno złapać ciekawe zrzutki, nie tylko dlatego, że niewiele się działo, ale również przez to, że wokół panują pustki. Jest trochę zieleni na zewnątrz, rozmazane ruiny, toporna, surowa przestrzeń świątyni pozbawiona jakichkolwiek szczegółów, jedzenie na stole (oraz częściowo przed zabiciem) i postaci. Kreska jest w porządku, ale animacja znowuż – koślawa. Można to traktować jako styl wybrany specjalnie, a deformacje podczas ruchu wyglądają nawet zabawnie, ale szkoda, że nie przyłożono się nieco bardziej do realizacji. Muzyki w środku odcinka nie zarejestrowano, czasami szumiał wiatr. Mimo że wypadło to słabiej niż myślałam, że wypadnie, to i tak nie mogę się doczekać kolejnych odcinków.

Leave a comment for: "Saihate no Paladin – odcinek 1"