Shikizakura – odcinek 1

Osiem lat temu Obara (znana z tytułowych pięknych, kwitnących dwa razy w roku drzew: na wiosnę i jesień) została zniszczona w wyniku tajemniczego wydarzenia, a jedynym ocalałym był pewien chłopiec. Kakeru Miwa, teraz już licealista, pamięta z tamtego czasu dziwną walkę między jeszcze dziwniejszymi stworzeniami, ale nie wie, co się tak naprawdę stało i dlaczego ocalał. To ostatnie ciąży na nim niczym jeden wielki wyrzut sumienia – bo dlaczego on, a nie kto inny? Tak poza tym to jest jednak miły i uczynny chłopak, więc kiedy w drodze na zbiórkę przed wycieczką szkolną nieznajoma dziewczyna prosi go o pomoc, bez ociągania się prowadzi ją w miejsce, do którego chciała dotrzeć, a potem pędem biegnie na wystawę przedstawiającą historię zniszczenia i odbudowy Obary, która była celem wspomnianej wycieczki. Na miejscu nie znajduje swojej klasy, tylko puste pomieszczenia i tajemniczy głos, budzący w nim głęboko zakorzeniony strach i poczucie winy. Jest to tylko preludium do ataku potworów, przed którymi Kakeru zostaje uratowany dzięki interwencji postaci odzianych z kolorowe zbroje oraz kapłanki, którą okazuje się uprzednio spotkana dziewczyna.

Jestem pozytywnie zaskoczona tym, jak dobrze się to oglądało. Jeśli przeboleć animację komputerową – do której można się w tym przypadku bardzo szybko przyzwyczaić, a nawet docenić – to odcinek był bardzo dobrze zrealizowany. Po pierwsze i najważniejsze, budowanie napięcia to tutaj mały majstersztyk. Wykorzystano do tego wszelkie dostępne środki, od muzyki poczynając, przez niepokojące oświetlenie, aż po odpowiednią konstrukcję scen. No i głos potworów też jest ździebko upiorny. Byłam pod wrażeniem, ale częściowo zapewne dlatego, że nie spodziewałam się cudów. No, po prostu miłe rozczarowanie. Po drugie, nikt niczego nie wyjaśnia widzowi jak krowie na rowie. Nie mamy prawie żadnych komentarzy z zewnątrz, jedyne informacje, jakie dostajemy, są nam przekazywane bardzo płynnie, we fragmentach niewymuszonych dialogów czy za pomocą obrazu. O postaciach, poza Kakeru, wiele jeszcze nie wiemy, a pojawia się ich tutaj kilka – więc na razie trudno je ocenić, zobaczymy potem. Po trzecie, walki przykuwają oko. Nie są ani za długie, ani za krótkie, dobrze zanimowane i trochę brutalne, szczególnie gdy na scenę wkracza pewien wariat… Wisienką na torcie niech będzie fakt, że w anime pojawia się również poprawny angielski!

Na początku myślałam, że to seria dla dzieci, ale po obejrzeniu całego odcinka, nie jestem tego już tak pewna… O czym innym bowiem świadczy rozróba dokonywana przez jedną z postaci, gdy – że tak powiem – krew chlupała w rytm szaleńczego śmiechu, oraz wychylająca się z kadrów w jednym czy dwóch momentach groza jak z rasowego horroru. Z minuty na minutę odcinek kupował mnie coraz bardziej i z chęcią zobaczę kolejne.

Leave a comment for: "Shikizakura – odcinek 1"