takt op.Destiny – odcinek 1

Pewnego dnia życie ludzi zmieniło się diametralnie, gdy na ziemię spadły tajemnicze kamienie, a wraz z nimi straszne istoty, D2, siejące popłoch wszędzie tam, gdzie zabrzmiała muzyka, dlatego też ta została zakazana. Do walki z potworami przystąpili tzw. Dyrygenci i Muzykanci. Dyrygent muzyką wywabiał stwora, Muzykant zaś, pobierając energię życiową od partnera, rozprawiał się z nim. Taki duet tworzą Takt i Destiny (jap. Unmei – przeznaczenie), którzy próbkę swoich możliwości pokazują w jednym z miasteczek. Samowolne zachowanie bohaterów niezbyt podoba się Annie, starszej siostrze Cosette (tak naprawdę ma na imię Destiny); ta przypomina im, że aby bezpiecznie dotrzeć do głównego celu, jakim jest Symfonika w Nowym Jorku, muszą ze sobą ściśle współpracować. Niestety z jej punktu widzenia w głowach zarówno Dyrygenta, jak i Muzykantki, tkwią inne, większe pragnienie – on marzy o tym, aby słuchać jak najwięcej muzyki, ona – o walce z D2.

Cała trójka zatrzymuje się w przydrożnej knajpie w celu uzupełnienia kalorii. Jest to ważne zwłaszcza dla Destiny, która bez właściwego odżywiania się nie jest w stanie konfrontować się z potworami. Właściciel baru przestrzega ich przed wyborem najkrótszej drogi do Nowego Jorku, ta bowiem została opanowana przez D2. Nabrawszy siły, Cosette bez zastanowienia leci się z nimi zmierzyć, ale ich liczba okazuje się zbyt duża i dziewczyna przegrywa. Następnym razem duet walczy wspólnie – Takt za pomocą pianina (zabranego przez Destiny z pierwszego miasteczka) wykurza wrogów, w tym główne monstrum, z kryjówek, pozwalając Muzykantce się nimi odpowiednio zająć.

Dobre, dobre, dobre! Koncept może nie wygląda zbyt oryginalnie – ot, znów niebezpieczeństwo w postaci dziwnych potworów, ot, znów tajemniczy wybawiciele, ot, podróż bohaterów do konkretnego miejsca – ale w przypadku tego anime będzie się głównie liczyć nie „co”, a „jak”. Patrząc na studia, jakie zabrały się za produkcję, można było oczekiwać wysokiego poziomu wykonania i takie na wstęp otrzymujemy (i oby przez całą serię). Starcia z D2 są świetnie animowane, czasami korzystają z równie udanego CGI (w sumie gdyby nie komentarze, nawet nie zwróciłabym na nie uwagi), całość zaś błyszczy intensywnymi kolorami. Twórcy zresztą dobrze zdają sobie sprawę, że tworzą dzieło nieprzeciętnie piękne, co rusz podsuwając widzom pod nos niesamowite ujęcie, które tylko zatrzymywać i dawać na zrzutkę. Jednocześnie nie ma w tym przedobrzenia, zbytniego wymuskania, sprawiającego, że anime mogłoby zacząć być męczące w oglądaniu.

Seans mija gładko także dzięki bohaterom. Nie mniej przyjemnie, co na grafikę, patrzy się na przekomarzania głównego duetu. I Takt, i Cosette to uparte jednostki, które nie dają sobie w kaszę dmuchać, ku ubolewaniu najrozsądniejszej z całej trójki Anny, bezskutecznie próbującej wymusić na towarzyszach odpowiednie zachowanie. Niewątpliwie jednak, mimo różnicy charakterów i własnych ambicji, Dyrygent i Muzykantka idealnie się uzupełniają i wspierają w niebezpieczeństwie. Z wielką przyjemnością obejrzę ich kolejne interakcje, jak i w ogóle kolejny odcinek!

Leave a comment for: "takt op.Destiny – odcinek 1"