Futsal Boys!!!!! – odcinek 2

Na początek musimy oczywiście dooglądać brakujące 16 sekund meczu toczonego w poprzednim odcinku. Zgodnie z regułami gatunku o zwycięstwie decyduje oddany w ostatniej chwili nieprawdopodobnie efektowny strzał Haru. Przeciwnicy próbują wmawiać kolejny faul, ale uginają się przed siłą nepotyzmu w postaci dwóch biszów, którzy całkiem przypadkiem właśnie wpadli, żeby przywitać się z kapitanem Tsukioką, wygłosić kilka lekceważących uwag i odejść w siną dal. Ich obecność jest jednak niezwykle ważna, bo oto dzięki temu możemy nabrać bardziej emocjonalnego stosunku do pierwszych przeciwników drużyny bohaterów w turnieju międzyszkolnym. Że nie wyszło? Detal. Turniej, tak zwany Fresh Cup, rozpoczyna się za jakiś miesiąc, co daje mnóstwo czasu na zgranie świeżo upieczonej drużyny, w której jeden z zawodników jest kompletnym nowicjuszem. Że to tak nie działa? Cicho.

Resztę odcinka zajmują detale mające nakreślić tło i przybliżyć bohaterów. Przede wszystkim Toi Tsukioka wyjechał na jakiś czas (pewnie rok?), żeby trenować w Hiszpanii, zaś pod jego nieobecność z klubu odeszli wszyscy członkowie poza menedżerem Usamim oraz Yukinagą, który obwinia się, że widocznie nie był dość dobry. Cóż, jak na razie tym, co wychodzi mu najlepiej, jest powtarzanie z uczuciem i naciskiem imienia przyjaciela – w tym odcinku chyba kilkanaście razy – więc może trudno się dziwić? Tak czy inaczej byli zawodnicy, zwarci i gotowi na powrót do klubu, pojawiają się w sali gimnastycznej, skąd Tsukioka odprawia ich z kwitkiem, bo futsal to poważna sprawa, a on woli oprzeć swoją drużynę marzeń na poznanych poprzedniego dnia randomach. Że może przydałoby się kilku zawodników więcej, choćby na wypadek czyjejś kontuzji? Nie psujmy immersji… Czas jednak przejść do Sakakiego, wywołanego z nazwiska już w tytule odcinka. Wprawdzie powtarza jak zacięta płyta, że Haru to kompletny amator, który nie powinien się brać za futsal, ale przynajmniej nie podejmuje czynnych prób wyrzucenia go z klubu. Nie zamierza też jednak trenować z kolegami, wychodząc z założenia, że sam lepiej się wszystkiego nauczy. Słyszymy też streszczenie jego mrocznej przeszłości (w skrócie: ignorował kumpli z drużyny, więc nie wystawiano go w meczach, cóż za szok), Haru postanawia stopić lód jego serca, zaś Tsukioka wyznacza go na pozycję, która zwyczajnie wymaga kooperacji z pozostałymi. Do zawodów miesiąc, idealny moment na eksperymenty psychologiczne, prawda? A, oczywiście trenera nie ma, bo tylko by przeszkadzał – chłopcy świetnie sami poradzą sobie z ułożeniem planu treningów i ogarną naukę.

Na plus mogę powiedzieć chyba tylko to, że już w następnym odcinku powinniśmy obejrzeć pierwszy mecz w turnieju (a przynajmniej jego kawałek). Na minus jest w zasadzie cała reszta. Bohaterowie mają kompletnie nieokreślone i niewyraziste osobowości (tak, nawet Sakaki, „sfoszony” to nie jest wyczerpujący opis charakteru). Fabuła jest przeraźliwie statyczna i chemicznie wyprana z emocji, chociaż nie brakuje scen, które i owszem, miały mieć wydźwięk emocjonalny. Grafika jest równie statyczna, co nie pomaga w budowaniu jakiegokolwiek klimatu. Dlaczego na przykład nie znajdziecie na tych zrzutkach wspaniałego zagrania Haru? Ano dlatego, że zostało pokazane w postaci panelowania nieruchomego, ale za to rozmazanego (żeby udawać dynamikę) obrazka, z którego literalnie nie dało się zrobić dobrego ujęcia.

Leave a comment for: "Futsal Boys!!!!! – odcinek 2"