Koroshi Ai – odcinek 3

Trzeci odcinek ma wolniejsze tempo, więcej scen humorystycznych (z esdeczkami) oraz interesującej muzyki, która oprócz tego że ładna, buduje klimat podskórnego napięcia. Nic dziwnego w końcu: Chateau ledwie uszła z życiem z rąk tajemniczego napastnika, który kazał jej przekazać Ryang-ha wiadomość, iż ma się szykować na odpłatę odpowiednią dla zdrajcy. Sądząc z retrospekcji, mężczyzna ma pojęcie, o co może chodzić – najwyraźniej należał kilka lat wcześniej do jakiejś przestępczej grupy i pewnego dnia, z nieznanych przyczyn, zamordował jej szefa. Co więcej – taka wzmianka pada w pierwszym odcinku – zabił też innych członków, a grupa uległa rozbiciu.

Tymczasem Chateau po przeżytym wstrząsie oraz walce z wybawicielem o własne ubrania – nic zdrożnego nie miał w planach, po prostu zabrał je do pralni – i rozstaniu z nim, musi jeszcze wytłumaczyć się z tych wydarzeń i pokajać przed swoim szefem, który tyleż jest na nią zły za kontakty z poszukiwanym zabójcą, co o nią zatroskany, bo znają się od dzieciństwa; po czym wreszcie wraca do siebie. I tu niespodzianka – Ryang-ha już czatuje pod jej drzwiami z pudełkiem ptysiów. Nachalny jak to tylko on potrafi, w sposób czarująco-irytująco-niepokojący, osiąga swój cel, tj. odwiedziny w jej malutkim mieszkaniu. I nawet dostał herbatę. Poza tym zobaczył jej zdjęcie jako małej dziewczynki z rodzicami i usłyszał nagraną wiadomość od matki o rocznicy śmierci ojca. Nie są to drobiazgi bez znaczenia, jak się okaże w kolejnym odcinku; tymczasem Ryang-ha grzecznie opuszcza gospodynię, upominając ją na odchodnym, że nie powinna tak beztrosko wpuszczać do domu obcych mężczyzn. I jak tu go nie kochać nie mieć ochoty skopać ze schodów?

Jestem już spokojna – ekranizacja jest wystarczająco wierna oryginałowi, bym nie musiała się martwić o nic prócz tego, do którego momentu dociągnie. Jednocześnie muszę wyznać, że trudno mi się zdobyć na obiektywizm, aczkolwiek przypuszczam, że nie każdemu taki szemrany bohater jak Ryang-ha przypadnie do gustu. W mój trafia idealnie i w 120 procentach, a i Chateau mimo widocznego chłodu i wycofania bynajmniej nie jest mimozą i umie walczyć o swoje, co udowodni później. Jeśli komuś ta parka się spodobała / kogoś zainteresowała, mogę niemalże obiecać (zakładając oczywiście, że scenariusz nie odejdzie od mangi), że będzie się dalej dobrze bawił. Będzie akcja, nierzadko krwawa, tajemnica, porządna garść humoru i ledwie szczypta romansu, a raczej zadatku nań, z wystarczającą dozą prawdopodobieństwa psychologicznego w relacjach postaci (tu dodatkowo konieczne jest wzięcie poprawki na cokolwiek zwichrowaną osobowość Ryang-ha). To wszystko w bardzo porządnej oprawie techniczno-graficzno-muzycznej, jaką zaprezentowały te trzy odcinki. Polecam – dla mnie jest to najbardziej oczekiwane anime sezonu i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

Leave a comment for: "Koroshi Ai – odcinek 3"