Drugi odcinek pokazuje, że będziemy mieć do czynienia nie tyle z tytułem fanserwiśnym, ile wręcz ecchi – chyba że to chwilowe wahnięcie natężenia wiadomych elementów spowodowane jego treścią. Zaczyna się od powtórzenia rewelacji, jaka padła w ostatnich sekundach poprzedniego odcinka: otóż Shizuku, w którą Marin pragnęłaby się wcielić, to jedna z bohaterek gry erotycznej. Jako że Wakana nie jest zaznajomiony ani z gatunkiem, ani z tym konkretnym tytułem, Marin streszcza mu pokrótce fabułę z entuzjazmem osoby dzielącej się swoją pasją z potencjalnym neofitą. Wakana stara się przejść do rzeczy, czyli do kwestii kostiumu – jak się okazuje, dziewczyna ma przy sobie przejrzysty poradnik szycia strojów do cosplayu dla początkujących, który dla kogoś doświadczonego jest prawdziwym skarbem. Pozostaje tylko zrobić odpowiednie pomiary, tu jednak Wakana słusznie przypomina, że jest późne piątkowe popołudnie, a w poniedziałek też jest dzień.
Takie oczekiwanie jest jednak zbyt długie dla Marin, która postanawia kuć żelazo, póki gorące, i już następnego dnia pojawia się u chłopaka w domu gotowa do akcji. Resztę odcinka zajmują pomiary, a ściślej: prezentacja Marin z każdego ujęcia i pod każdym kątem, panika Wakaby oraz (w najmniejszym stopniu) mierzenie jako takie. Tu trzeba podkreślić, że komedia to sprawa indywidualna. Cała ta sekwencja może być uznawana za zabawną, ale dla mnie dość szybko stała się raczej monotonna, tym bardziej, że reakcje obu stron pozostawały bez większych zmian. Co więcej, nie do końca po drodze mi z komediowym traktowaniem tego, że Wakana bardzo wyraźnie czuje się niekomfortowo w tej sytuacji i na ile niewykształcona asertywność mu pozwala, stara się to przekazać, natomiast Marin absolutnie to ignoruje. To jeden z przypadków, gdzie należałoby sobie zadać pytanie, czy byłoby to równie zabawne, gdyby odwrócić role?
Pod względem wizualnym odcinek można uznać zarówno za ubogi, jak i za bogaty, zależnie od punktu widzenia. Akcja dzieje się w dwóch lokalizacjach – pustej szkolnej pracowni (krótsza część) i pokoju Wakany (dłuższa część). Na ekranie są niemal wyłącznie Wakana i Marin (epizodycznie dziadek chłopaka). Z drugiej strony zarówno rysunek postaci, jak i animacja pozostają bardzo staranne i dopracowane. Widać tym razem przemyślane kadrowanie, dostajemy też cały przegląd różnych efektów graficznych obrazujących zgrozę i panikę Wakany. To może sprawić, że odcinek przekona wielu nieprzekonanych do końca widzów – ten rodzaj ecchi nie pojawia się wbrew pozorom zbyt często w anime – acz mnie zniechęcił lekko do ciągu dalszego.