Koi wa Sekai Seifuku no Ato de – odcinek 1

Ach, ta zielona miłość, pierwsze niewinne zauroczenia… Chłopak i dziewczyna siedzą sobie pod błękitnym niebem wśród kwitnących wiśni i od razu widać, że czują do siebie miętę. Wymieniane komplementy, nieśmiałe spojrzenia, przygotowania do wielkiego wydarzenia, jakim jest trzymanie się za ręce… I to tylko detal, że on ma na sobie charakterystyczny kostium wojownika sentai, zaś ona – czarny płaszcz z kapturem w kształcie czaszki. A już zupełnie niewartym wspomnienia drobiazgiem jest to, że w pobliskim kamieniołomie toczy się zaciekła walka reszty drużyny z pomniejszymi sługusami ciemności… Chociaż, niestety, rzeczywistość czasem skrzeczy i trzeba jednak zachowywać pewne pozory.

Po tym wstępie cofamy się nieco w czasie, aby wyjaśnić, dlaczego Fudou Aikawa, pseudonim Red Gelato, przywódca drużyny superbohaterów Gelato 5, spotyka się potajemnie z Desumi Magaharą, pseudonim Shinigami Oujo, ważną szychą w szeregach mrocznej organizacji Gekko. Wyjaśnienie jest w sumie proste; dla chłopaka, któremu dotąd w głowie było tylko pakowanie na siłowni i walka ze złem, spotkanie ze śliczną przeciwniczką było jak piorun z jasnego nieba. Desumi, równie jak on niedoświadczona w kwestiach romantycznych, dała się porwać jego szczeremu wyznaniu… I tak to się wszystko zaczęło.

Trzeba przyznać, że Fudou i Desumi tworzą przeuroczą parę, zaś ich przerysowany brak ogarnięcia daje się wytłumaczyć w ramach konwencji, w którą wpisuje się ta seria. Odcinek nie jest szczególnie dynamiczny, ale ma nieźle rozpisane gagi, z szybką puentą w odpowiednim momencie. Wykorzystuje to, że wszyscy wiemy, jak wygląda typowa walka wojowników sentai ze złą organizacją, z jakich (stereo)typów składa się drużyna i tak dalej – więc nie ma potrzeby wyjaśniać tego jeszcze raz. Nie jestem na razie pewna, czy ta formuła za szybko się nie wyczerpie, ale na razie w charakterze prostej rozrywki to anime sprawdza się całkiem dobrze. Wizualnie nie zachwyca (nie do końca odpowiadają mi nadmiernie uproszczone i trochę „płaskie” projekty postaci, szczególnie Fudou), ale nie jest też jakoś rażąco niedobry, a za żywe, kontrastowe kolory należy się wręcz plusik (nawet jeśli czasem trochę bolą od nich oczy).

Leave a comment for: "Koi wa Sekai Seifuku no Ato de – odcinek 1"