Otome Game Sekai wa Mob ni Kibishii Sekai desu – odcinek 1

Bohatera poznajemy w niezbyt dla niego szczęśliwym momencie życia, gdy zmuszony szantażem przez siostrzyczkę przechodzi za nią najnowszą grę otome. W sumie nie jest to taka typowa randkówka, ponieważ ma w sobie oprócz historii miłosnej lochy, skarby, statki powietrzne, zbroje mechaniczne, roboty i wojnę turową. Na szczęście po kilku dniach protagonista może z ulgą odłożyć pada (nabił te 100%), lecz nie dane jest mu się dalej cieszyć, bowiem dopada go rzeczywistość, czyli po prostu mu się umiera.

W następnej odsłonie widzimy chłopaczka, który zdecydowanie nie zdaje sobie, kim był w innym świecie/życiu. Jest zwykłym trzecim synem zwykłego lorda Bartforda (i jego kochanki), który to lord doznał zaszczytu poślubienia wrednej wysoko postawionej baby (nazywa się Zora) i, zgodnie z tradycjami tego świata, tak jak wszyscy niżej postawieni mężczyźni nie ma nic do gadania. Bohater też nie ma nic do gadania, ale gdy zaczyna kwestionować zasady świata, nagle przypomina sobie wszystko – kim był i gdzie trafił, i postanawia działać.

Mija kolejne dziesięć lat – Leon Fou Bartford, który przez ten czas i porobił notatki dotyczące gry, i trenował, żeby sobie poradzić, gdy wstąpi do Akademii i tam będzie szukał partii do wżenienia się, zostaje postawiony przed faktem dokonanym przez macochę – czyli aranżowanym małżeństwem z córką arystokraty, bo na trzeciego syna nie będzie marnować pieniędzy i go wysyłać na kształcenie. Bohater nie daje jednak za wygraną i, wykorzystując swoją wiedzę o grze, walcząc z przeciwnościami losu, robotami i gadającym statkiem, pozyskuje wystarczające fundusze (ze skarbów), żeby wstąpić do Akademii (i żeby macocha się odczepiła).

Pod względem graficznym odcinek jak na razie wygląda ładnie, czysto i bardzo pusto, ale to głównie z powodu a) małej liczby postaci (nie liczę „growych”, no bo to tylko obrazki były) oraz b) dużej ilości ładnych teł. Wprawdzie było coś dynamiczniejszego typu wir powietrzny i robot, ale na razie odcinek był bardziej statyczny i więcej walk mieliśmy w openingu. Poza tym pierwsze pięć minut to obrazki z gry i ciemność pokoju oraz najazdy na ręce, a potem długi najazdy na zielone wyspy i okolicę. Trudno tu coś popsuć, szczerze mówiąc, trzeba poczekać, aż będzie więcej ruchomych elementów. No i statki kosmiczne i roboty – niestety, ich wygląd zdecydowanie nie porywa.

W sumie kto nie chciał się kiedyś przenieść do gry, w tym ulubionej, ale na przykładzie bohatera widać, co się mogłoby stać, gdyby los był złośliwy. Leon jest uzbrojony w wiedzę o wszelkich sekretach growego świata, ma też własne zaplecze techniczno-powietrzne, co stawia go w korzystnej pozycji, jeśli chodzi o wpływ na pozostałe postacie. Jednak fakt, iż jest postacią, która zwykle występuje jako tło dla bohaterów (niezauważaną przez nich) oraz wyraźna niechęć do ustalonego porządku może sporo namieszać w jego przyszłych planach przewrócenia wszystkiego do góry nogami. Na razie mamy więc w sumie wprowadzenie do motywacji Leona i jakiś zarys świata, ale nic więcej, więc trudno na cokolwiek się nastawiać, choć wyczuwam tu pewne zacięcie parodystyczne. W drugim odcinku pokaże się więcej postaci, więc może uzyskamy więcej informacji, zwłaszcza o tym, w jakim kierunku będzie zmierzała seria.

Leave a comment for: "Otome Game Sekai wa Mob ni Kibishii Sekai desu – odcinek 1"