Seiken Densetsu: Legend of Mana -The Teardrop Crystal- – odcinek 3

Trzeci odcinek to punkt obowiązkowy w typowych jRPG, czyli moment, w którym bohater zasmakuje porażki, co natchnie go determinacją i na dobre skieruje na ścieżkę głównego wątku gry. Innymi słowy, Shiloh i (prawie nieobecny na ekranie) inspektor Boyd przybywają do skalnego miasta, aby zapobiec kradzieży Płomienia Nadziei z lokalnej świątyni. Wprawdzie kapłanki twierdzą, że nie mają takiego artefaktu, jednak uznają, że chodzi zapewne o jakąś lokalną nazwę Płomienia Uzdrowienia, świętego ognia palącego się w wewnętrznym sanktuarium. Na razie jednak Shiloh wyrusza na miasto w poszukiwaniu Jumi i od wszystkich po kolei dowiaduje się, że nikt tu takich nie widział. Przełom przynosi dopiero spotkanie z dziewczyną imieniem Seraphina, która informuje bohatera, że świątynny strażnik ognia ma na piersi czerwony klejnot.

Shiloh natychmiast biegnie do owego młodzieńca imieniem Rubens i poznaje tragiczną historię miasta zamieszkanego przez Jumi. Zniechęcony do kontaktów z innymi przedstawicielami swojej rasy Rubens nie jest zainteresowany spotkaniem z Rurim i Shinju. Shiloh próbuje go przekonywać, przerywa im jednak Sandra, która zakradła się do świątyni w przebraniu kapłanki. Żąda ona od Rubensa rzeczy dla niego niemożliwych, po czym bezceremonialnie wyrywa podtrzymujący jego życie klejnot i znika. Bohater zaś przysięga sobie, że ochroni przed nią innych Jumi.

Zaczynam dochodzić do wniosku, że adaptacja, mimo swojej nieustającej urody wizualnej (przynajmniej pod względem statycznego rysunku), może rozczarować nawet fanów gry. Szczególnie z powodu Seraphiny, w oryginale protagonistki (do wyboru z Shiloh), sprowadzonej do postaci niefrasobliwego dziewczątka. Scenariusz leży niestety pod względem zarówno dynamiki, jak i spójności. Za dużo czasu poświęcono na pokazywanie kadrów z łażenia po mieście, historię Jumi potraktowano po łebkach (nie żeby była szczególnie ciekawa, ale jest niewątpliwie ważna dla ogólnej historii świata), zaś śmierć Rubensa nie miała szans wywołać żadnych emocji. W dodatku coraz bardziej rzuca się w oczy bezużyteczność Shiloh. Przez te trzy odcinki nie dokonał on w zasadzie absolutnie niczego. To nie on pomógł Ruriemu dowiedzieć się, gdzie jest Shinju; nie znalazł jej w jaskini (sama na niego wpadła); nie wygrał walki z bossem (uratowała go interwencja Shinju); nie zapobiegł śmierci Rubensa. To ostatnie było nieuniknione (patrz pierwszy akapit), ale na wizji wygląda to tak, że odepchnięty przez Sandrę bohater stoi sobie pod ścianą jak kołek i gapi się jak cielę na malowane wrota, nie próbując nawet podejmować żadnego działania. W grze to ujdzie, w anime… No nie, nie działa. Zdecydowanie nie polecam, bo oglądaniu tej serii towarzyszy naprawdę silna frustracja. To mogłoby być sympatyczne, gdyby tylko przyłożyć się do adaptacji scenariusza gry na potrzeby innego medium.

Leave a comment for: "Seiken Densetsu: Legend of Mana -The Teardrop Crystal- – odcinek 3"