Hikari no Ou – odcinek 1

Lubię pomysłowo wykonane mroczne wizje przyszłości; twórcy mogą iść w cyberpunk, mogą iść w postapokalipsę, która cofa rozwój technologiczny ludzkości – byle byłoby w tym coś świeżego. Pierwszym, co przychodzi mi na myśl po obejrzeniu pierwszego odcinka Hikari no Ou, jest Shin Sekai Yori – zupełnie inna tematyka, ale klimat jakiś taki podobny, choć może w omawianej tu produkcji jest mniej tajemniczo (przynajmniej na tym etapie). Tak czy siak, jak na razie zapowiada się obiecująco.

Przeorana przez wielkie wojny zarówno Ziemia mocno ucierpiała, podobnie jak i ludzkość. W trakcie Wojny Ostatecznej użyto pewnej broni, która wywołała zmiany w organizmie człowieka i sprawiła, że kontakt z nawet najmniejszym źródłem ognia powoduje samozapłon. Oznacza to, że podstawowe źródło światła i energii musiano zastąpić czym innym. Natura przyszła jednak ludzkości z pomocą, ponieważ mimo że znaczną część globu pokrywa gęsty i niebezpieczny las, to żyją w nim bestie (których nazwę można luźno przetłumaczyć jako płomieńce) o ciałach zawierających substancję stanowiącą zamiennik ognia. To odkrycie bardzo przyspieszyło ponowny rozwój nauki, choć wiele rzeczy trzeba było robić na skróty (co przyniosło opłakane skutki…) i technologia nadal nie jest doskonała. Ale podstawy są, można na nich działać, a że z energii wszyscy chcą korzystać, to profesja łowców wyżej wspomnianych bestii cieszy się ogromnym szacunkiem, choć jest przy tym wyjątkowo niebezpieczna.

Do śmierci takiegoż łowcy przyczynia się nieświadomie jedenastoletnia Touko, która nieopatrznie zawędrowała do niebezpiecznego lasu. A że dziewczynka po śmierci rodziców mieszka u krewnych i jest bardzo nieśmiała czy wręcz zahukana, nikt szczególnie jej nie współczuje. Wszyscy na każdym kroku przypominają Touko, kto oddał za nią życie i że jedynym, czym może chociaż odrobinę odkupić winę w tej sytuacji, jest odnalezienie rodziny zmarłego i przekazanie jej tego, co po sobie łowca pozostawił. Mowa tu nie tylko o charakterystycznej broni (a konkretnie sierpie), a przede wszystkim o wiernym psim towarzyszu, który pana wyraźnie kochał, dziewczynkę też polubił, ale do każdego innego człowieka jest wrogo nastawiony. Problem polega na tym, że łowca najprawdopodobniej pochodził ze stolicy, a podróż do niej długa i niebezpieczna. Przypomnijmy – Touko ma lat jedenaście, a śmiałością i zaradnością też raczej nie grzeszy. Ale jak jest okazja do pozbycia się z wioski niewygodnego elementu, to czemu nie, prawda?

To właśnie z Touko wkraczamy w świat przedstawiony i zaczynamy go poznawać. Ogromnym plusem jest to, że sporo się tu widzowi pokazuje, choć ilość i złożoność materiału źródłowego sprawia, że nie oszczędzono nam także narracji. W tym przypadku wypada ona całkiem nieźle, ponieważ zostaje odbiorcom przekazane sporo informacji, ale nie na tyle, żeby człowiek się pogubił. Aspektu naukowego analizować nie mam zamiaru, a przynajmniej nie na tym etapie, bo jeszcze dokopię się do wyraźnych bzdur i popsuję sobie przyjemność z oglądania. Jeśli reszta fabuły będzie się kleić, to uznam ten element za umowność świata przedstawionego i tyle. Na razie trudno stwierdzić, ile sensu tu znajdziemy, ale klimat to ma i zachęca do dalszego oglądania. Popularnych schematów tu niewiele, a to już zdecydowanie coś. Warto więc chociaż spróbować, tym bardziej, że całość jest bardzo przyjemna dla oka i ucha.

Leave a comment for: "Hikari no Ou – odcinek 1"